Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
I
Któżtwymza​ję​ciempo​gar​dzićmoże?
Chceszwięctoro​bić,toszczęśćciBoże.
(Gay)
SalonwHollywellHousełączyłwsobiewszystko,
comożeuprzyjemnićwiejskiemieszkanie.Jegourok
zachwycałszczególniepodczaspięknychdniletnich,gdy
szerokieoknaotwartenaościeżukazywałyrozległy
zielonytrawnik.Leczpowieśćnaszarozpoczynasię
listopadowymporankiem,wtedywięcogieńbłyszczał
nakominku,akoszykinapełnioneegzotycznymi
roślinamistanowiłyprzyjemnykontrastzdrzewami
ogroduogo​ło​co​nymizzie​leni.
Dwieosobysiedziaływsalonie:młodadziewczyna
rysującaprzyokrągłymstoleimłodyczłowiekotoczony
książkamiidziennikami.Przynimleżałydwaszczudła.
Oczyobojgazprzyjaznymuśmiechemzwróciłysię
nawchodzącegodosalonuwysokiegoiprzystojnego
męż​czy​znę.
Dzieńdobry,Filipiepowitaniejednocześniewyszło
zobojgaust.
Dzieńdobry,Lauro.Dzieńdobry,Karolu,cieszymnie,
żecięza​stajęznowunadole.Jaksięmaszdzi​siaj?
Dziękuję,mniejwięcejzawszejednakowoodrzekł
Ka​rolgło​sempeł​nymzwąt​pie​nia.
Przy​sze​dłeśpie​szo?za​py​tałaLaura.
Tak.Gdziejestwuj?Zatrzymałemsięnapoczcie
iprzynoszęlistdoniego.Pieczątkananimwskazuje
Mo​oworthdo​dał,wyj​mu​jącpa​kie​cik.
Gdzieżtojest?za​py​tałKa​rol.
TonajbliższastacjapocztowaodRedclyffe,majątku