Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Pozatymmojegoszczenięcegozachwytudźwigami
isilnikaminierozumiałniktzklasy,więcliczyłam,
żechociażnafakultetachznajdępodobnychminerdów.
Naraziejednakbyłporanek,a„moi”zbieralisię
niespiesznieprzedsaląodangielskiego,wwiększości
zkubkamikawyzautomatuwdłoniach.Przedósmąrano
tylkokawamogłanasuratować.Duchkofeinynieunosił
sięjedynienadKonrademiOlkiem,najlepszymi
matematykamiwklasie,którzyrozgrzewalisiępartią
jakiejśkarcianki.Przysiadłamnaławceobokizajrzałam
imprzezramię,bochociażzgierkarcianychznałamtylko
Pokemony,tolubiłampatrzeć,jakinnigrają.
Hejo,Klamka.Olektylkonamniezerknąłiwrócił
dorozmyślańnadkolejnymruchem.Mójwygląd
zainteresowałbygotylkowtedy,gdybymmiałanasobie
sukienkęuszytązkartMagic:TheGathering.Nie
zmieniłaśzdania?Nieidzieszznaminamatmę?
KonradiOlekuparciewyciągalimnienafakultety
zmatematyki,obiecując,żebędziefajniei„napewno
czegośsięnauczę”.Nierozumiałam,czegoonizamierzali
siętamdowiedzieć,skoromielizasobązwycięstwa
wkonkursachmatematycznych,alebyłamtylkoprostą
Klamkąiniemusiałamznaćwszystkichtajemnic
wszechświata.
Namatmiepewnienauczyłabymsięgłównietego,
jakimprezująprawdziwenerdy.Brzmiałokusząco,
noale…
Rozsądek.Obiecałamsobie,żeklasamaturalna
będzierozsądna.Wkońcunauczycieleodpierwszego
wrześniabezustannienampowtarzali:wciągu