Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
religijne–gdysłyszeli,coplanuję,łapalisięzagłowy,
krzycząc:„OBoże!”,inatymtematsiękończył.Sama
Wikaodnosiłasiędomoichplanówzcieniem
niedowierzania.Powtarzała,żelepiejzrobiłabym,gdybym
zainwestowaławkorepetytora,aniepchałasięwpaszczę
lwa,awłaściwiefizykaowielemówiącejksywcePaker.
„Mojepieniądzetopieniądzemojejmamy”
–przypominałamwówczas–ajaniejestembrokerką,
żebymzarządzałacudzymiaktywamifinansowymi.
Wikanieodmiennieprychaławtedyiproponowała,
żebymposzłanaekonomię,skoromniekręcitakijęzyk,
ewentualnie,jeślimiałagorszydzień–żebymposzła
dodiabła.Wpierwszymprzypadkuwiedziałam,
żemogłabymskończyćtylkojakomenedżerka
żużlowców,ahistoriapokazywała,żeniemagorszych
menedżerówniżdawnikibice;wdrugimzaś
naprzeszkodziestawałbrakadresu.
NaraziejednakWikinigdziewokolicyniebyło,
aKonradiOlekpatrzylinamniewyczekująco,jakby
liczyli,żeugnęsiępodpresją.
Niedoczekanie,panowie!
–Nafizycedorobięsięnowychznajomych.Awas
przecieżnieprzestanęlubić.–Teatralnymgestem
przytknęłamdłońdoserca.–Pozatymniemamwyboru.
Muszępojąćgrawitacjęiinnedzikiezwierzęta,sami
rozumiecie.
–Zuzępoproś,niechciwytłumaczy–zaproponował
Konradirzuciłkartę,odktórejOlkowizrzedłamina.
–Miałaszóstkęzfizy?Miała.Tonapewnoumie.Heeeeej,
Zuuuuza!–Naglepodniósłgłowęizawołałprzechodzącą