Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
religijnegdysłyszeli,coplanuję,łapalisięzagłowy,
krzycząc:„OBoże!”,inatymtematsiękończył.Sama
Wikaodnosiłasiędomoichplanówzcieniem
niedowierzania.Powtarzała,żelepiejzrobiłabym,gdybym
zainwestowaławkorepetytora,aniepchałasięwpaszczę
lwa,awłaściwiefizykaowielemówiącejksywcePaker.
„Mojepieniądzetopieniądzemojejmamy”
przypominałamwówczasajaniejestembrokerką,
żebymzarządzałacudzymiaktywamifinansowymi.
Wikanieodmiennieprychaławtedyiproponowała,
żebymposzłanaekonomię,skoromniekręcitakijęzyk,
ewentualnie,jeślimiałagorszydzieńżebymposzła
dodiabła.Wpierwszymprzypadkuwiedziałam,
żemogłabymskończyćtylkojakomenedżerka
żużlowców,ahistoriapokazywała,żeniemagorszych
menedżerówniżdawnikibice;wdrugimzaś
naprzeszkodziestawałbrakadresu.
NaraziejednakWikinigdziewokolicyniebyło,
aKonradiOlekpatrzylinamniewyczekująco,jakby
liczyli,żeugnęsiępodpresją.
Niedoczekanie,panowie!
Nafizycedorobięsięnowychznajomych.Awas
przecieżnieprzestanęlubić.Teatralnymgestem
przytknęłamdłońdoserca.Pozatymniemamwyboru.
Muszępojąćgrawitacjęiinnedzikiezwierzęta,sami
rozumiecie.
Zuzępoproś,niechciwytłumaczyzaproponował
Konradirzuciłkartę,odktórejOlkowizrzedłamina.
Miałaszóstkęzfizy?Miała.Tonapewnoumie.Heeeeej,
Zuuuuza!Naglepodniósłgłowęizawołałprzechodzącą