Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
Dziewczynastałaodrętwiała.Płakała.Tobyłpłaczbez
szlochu,bezgłośny.Poprostułzypłynęłyjejpopoliczkach
iskapywałynapodłogę.Zcałejsiłypragnęłastąduciec,
zniknąćbezśladu,trwałajednakbezruchu,patrząc
nabezładniekotłującąsiębryłęrąkinóg,niszczącą
wszystko,coznalazłosięnajejdrodze.Wpowietrzu
fruwałynienawistneobelgi,wściekłeprzekleństwa
ibolesnejęki.Mężczyźnitoczącyzaciętąwalkębylijak
chaosikataklizm,nadktóryminiedasięzapanować.Byli
niedookiełznania.
Toniemogłoskończyćsiędobrze.
Dziewczynaprzesunęłarękawempomokrympoliczku,
apotemrozluźniłakołnierzykbluzki.Waltaniebyło
przeraźliwiegorąco,zupełniejakwrozżarzonympiecu.
Oddychałazcorazwiększymwysiłkiem.Uduszęsię
pomyślała.Ztrudemodwróciłagłowęodwalczących
isięrozejrzała.Przezchwilęnierozumiała,nacopatrzy.
Jakieśczerwonejęzykilizałykamienneściany,sunęły
posuficie,pozostawiajączasobączarnywypalonyślad...
DobryBoże!Płomienie...Pożar!
Krzyknęłaostrzegawczo,akiedyniezareagowali,
podbiegła,żebyichrozdzielić,okazałosięjednak
toponadjejsiłyimożliwości.Tobyłastraceńczawalka.
Naśmierćiżycie.
Zakręciłosięjejwgłowietakmocno,sięzatoczyła.
Żarstawałsięniedozniesienia,dymszczypałwoczy
izatykałpłuca,akażdyoddechraniłgardło,jakbyłykała
kolce.Przeraziłasię,żejeszczechwila,azginieturazem
znimi.Zgięłaramięwłokciu,byzakryćnimustainos,
iwybiegłanazewnątrz.Odetchnęłagłęboko,łapczywie
chwytającpowietrze,kaszlącikrztuszącsię,gdyjejpłuca