Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
spać.
Zbezludnym,ciemnymplacemkontrastowałoostre
światłolatarekitłumekzebranyprzedkamienicą
naNowowiejskiej.Jużwiedzieliśmy,gdzietosięstało.
ZAPARKOWAŁAMNATROTUARZEOBOKDOROŻKI.
Gniadosz,nicsobienierobiączzamieszania,
zfilozoficznymspokojemopróżniałtreptuch.Mężczyzna
wdorożkarskimstrojuskręcałnakoźlepapierosa,
gawędzącztrzemapolicjantami,którzymielirozpięte
kabury.Wdłoniachtrzymalimocnelatarki;czesaliich
światłembrukigapiówodkrawężnikapobramę
kamienicy,gdziewtowarzystwieżeliwnegokrasnala
siedziałnataborecieczwartypolicjantzmannlicherem
nakolanach.Wychodzączauta,zobaczyłam,żepilnuje
zwłok.
Zainteresowanietłumuzogniskowałosięteraznamnie.
Byćmożenawetcibardziejtrunkowiprzestraszylisię,
żedopadłoichdelirium,niemożliwewszak,byśledczy
przyjechalicadillakiem,itoprowadzonymprzez
dziewczynę.Awdodatkuonamusibyćkimświęcejniż
kierowcą,skororazemzkomisarzemidoktorempodeszła
dotrupaipierwszasięnadnimpochyliła.
TonapewnotaLubochowskawyjaśniłgapiom
młodzieniecowyglądzieapasza.Wicie,państwo,ta,
cozłapałabandęporywaczy.Wczerwoniakupisało,
żemająwziąćdopolicji,notowzięli.Acadillaca
dostałaodojcauratowanejdziewczyny.
Teżbymchciałauratowaćkiedyścórkęmilionera
westchnęłajegotowarzyszka.
Ajabymchciał,żebyLubochowskamniearesztowała
dorzuciłichkolega,aprzeztłumprzebiegłfaląsprośny,
ludowyrechot.
Niewiesz,comówisz,biednychłopczepomyślałam.
EUSTACHYWOLFFERDORFFLEŻAŁNAPRAWYMBOKU,