Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tuniepasować,jakbyzabłądziłyitylkoprzezprzypadek
znalazłysięwtymprzytulnymmieszkaniu.Weronika
niebyładobrąmalarką.Uwieczniałaswojekoszmary
iwtymniemożnabyłojejodmówićoryginalności,ale
niebyładośćcierpliwa.Wogólenieprzykładaławagi
dodetali.Niewiem,dlaczegozajęłasięakurat
malarstwem,aniefotografiąalbotańcem,czymś
natychmiastowym,gwałtownymtakimjakona.
AmeliaPotoczekodkładapudełkonakuchenną
wysepkę,otwierajednązwiszącychszafekiwyjmuje
zniejpuszkęzherbatą.Dziwimniejejswobodne
zachowanie,aleniezdobywamsięnażaden
komentarz.Lukswciążleżyobojętnieprzydrzwiach.
Takatragedia,tobyłamiładziewczynawzdycha
Amelia,nalewającwodędoczajnika.
Panidobrzeznała?pytam,siadającprzystole.
Bardzodobrze,pomagałami:zakupyzrobić,okna
wymyć,zostawiałaumnieczasempieskamówi,
abiałyowczarekWeronikipodnosigłowę.Bardzobyła
dobra,tylkoteobrazytakiemroczne...
Siadaobokmnie,stawiającmiędzywyrwanymi
zeszkicownikakartkamidwakubkizherbatą.
Panisięterazwszystkimzajmie,tak?
Wodpowiedzikiwamgłową.Pijęherbatę,parząc
sobiewargi.
Ameliamówidalej:
Dużomiopaniopowiadała.Chybazpaniąbyła
najbliżej,chociażmiałatutyluznajomych...Jamyślę,
żetoktóryśztychjejkolegówjejtozrobił.
Jakichkolegów?pytam,odstawiająckubek.
Janiechcęnikogooskarżać,aledoniejturóżni
przychodzili.