Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Ha’Tun?
–Tak,słyszałemotymmiejscu–powiedziałdoktor.
–Jeślipotrzebujeszpomocy,przyjdźdoHa’Tun
–wyrecytował.
–Toichslogan?–zakpiłem.
–Wątpię,żebymielijakiśslogan.Zajmująsię
przypadkamibeznadziejnymi.
–Musiszjątamzabrać–powtórzyłapaniKlems
zesztywnymuporem.
Zachowałempoważnąminę,choćbardzochciało
misięśmiać.Bylirozkoszniebezczelniibeznadziejnie
bezradni.
–AgdziesiętoHa’Tunznajduje?
Spojrzeliposobieniepewnie.
–Niewiemdokładnie–przyznałdoktor.–Trzeba
będziepopytać.
–Och,doprawdy–zirytowałemsię.–Jeśliuważacie,
żejestszalona,możeciejąumieścićwszpitaluczy
gdziekolwiek.
–Niemożemy–zaprzeczyłasmutnopaniKlems.
–Jużbyławszpitalu,zwrócilimiją.
–PewnienaAltoktoścoświe–wtrąciłdoktor.
–Napewno,takadużaplaneta.Trzebatampolecieć,
popytać.
Westchnąłemiwstałem.PaniKlemszłapałamnie
zaramię.
–Cocizależy?Niemasznicdostracenia.
Wezbraławemniepotężnafalazłości.Rzadkosię
gniewam,alejakjuż,toporządnie.
–Idlategomamleciećprzezpółgalaktyki
wposzukiwaniumiejsca,októrymwiecietylko,