Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Cotozazwłoka,cotozakorowody?...Hejdopludry!
Hejdostryczka!Stryczkanaskocz​kówinakar​dy​nała!
BiednyJowiszosłupiały,wylękłyibladyupuścił
naziemięgromowładnepękispodswejrudowacizny,
zdjąłzgłowykołpakicałydrżącypocząłsiękłaniać
ibeł​ko​tać:
Jegoprzewielebność...posły...Małgorzata
najjaśniejszaFlandr...Samniewiedział,coplótł.
Wgruncierzeczybałsięszubienicy.Niezacząć
przedstawienia,tomotłochpowiesi;zacząć,topowiesi
kardynał;takczyinaczej,widziałprzedsobą
nie​szczę​śli​wiectylkoprze​paść,anadsobą:stry​czek.
Naszczęście,wtymumartwieniunadbiegłmuktoś
zpo​mocąiwziąłod​po​wie​dzial​nośćnawła​snebarki.
Indywiduumjakieś,stojąceztamtejstronyogrodzenia,
wwolnymzakoluotaczającymstółmarmurowy,aprzez
nikogodotądniedostrzeżone,takdalecejegodługą
iszczupłąpostaćkryłaprzedwzrokiemwidzówśrednica
słupa,októrybyłoonooparte;indywiduumowo,
mówimy,słuszne,chude,pożółkłe,jasnowłose,jeszcze
młode,leczjużokrytezmarszczkaminaczole
ipoliczkach,ospojrzeniuiskrzącym,ouśmiechniętych
wargach,okryteczarnąwełnianką,postrzępioną
ipołyskującąodstarości,zbliżyłosiędomarmurowego
stołuidałoznakskazanemu.Aleten,osłupiały,nicnie
wi​dział.
Nowoprzy​byłyuczy​niłjesz​czekrok.
Jo​wi​szu!rzekłdrogiJo​wi​szu!
Jo​wiszniesły​szał.
Wreszciewysokiblondyn,zniecierpliwiony,wrzasnął
muwsameprawebaki:
Mi​chaleGi​borne!
Wołamiękto?spytałwtedyJowisz,jakoby