Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Odsłaniałamikolejnezasłonyzeswegożycia.WBrightonzeswojąfilozofiąi
anglistyką,mogłabyćtylkosekretarką.Niktjejdoniczegowięcejniepotrzebował.Aleioto
niebyłołatwo.Podobnonielubianojejjakosekretarkiztympoważnym,nieobecnym
spojrzeniem.ZostałazaakceptowananakontraktdoNowejZelandii.Byłaszczęśliwa.To
właśnietam,
wśródnadmorskichmew,spotkałamiłośćżonategomężczyzny.Jejpierwszamiłość.Sea-
gulls.Winds.Waves.Andlove:mewy,wiatry,fale.Imiłość.
Aleitamchybamiałakrzywespódniceinieobecneoczy,bonieprzedłużylijejkontraktu.
WróciładoAnglii.Iodnowaszukaniepracy.Bangladesz.Znówtylkojedenrok.Byłajużchora
nacukrzycę.Wtedyotymniewiedziała.
PrzyjechałrazpomnieJohn-mążJustyny.
-Anna,Judiprosicię,byśdoniejprzyjechała-powiedział.
Leżała,źlesięczuła,alemusiałamicośpowiedzieć.Matajemnicę:wychodzizamąż.
Tutaj,wIlorinie.Jejpięknierzeźbioneoczybyłyciemnezprzejęcia.Onjestżonatym
muzułmaninem,aonazgodziłasiębyćjegodrugążoną.Wstrzymałamoddech.Przecieżtobez
sensu.Nie.Wszystkoprzemyślała.OnjestEgipcjaninem,inżynierem,kochają.Jegożonaciągle
choruje,dlategoniemożemudaćdziecka.
Terazwszystkobyłojasne.Tak,JudiostatnioczęstoprzychodziładohotelunKwara”.
Siadałasama,przodemdosali.Nierozmawiałaznikim.Miałaodmienionątwarz.Płynęław
niejjakbyświeżakrew,wypiękniała.Gdypatrzyłamprzezoknonaszegopokojunabasen,
widziałamwwodzie.Siedziałanabrzeguirozmawiała.NaBoga!Terazwiedziałam,ktojest
tymprzyszłymmężem!Ionzadziwiłmnieswoimnagłymzamiłowaniemdobasenu.
Tonaszhotelowytowarzyszodpoczątkupobytu.Tęgi,niewysoki,onieświeżejskórze,
któregobladziutkąiszczupłą,alebardzoładnążonęspotykaliśmywwindzielubnaschodach.
Ilerazyzdołałnamogłosić:nMywifeispregnant”?Zawszezdumącholernegosamca.Aparę
dnipóźniejpanietrzepotałysiępodichpokojem,przejętenowymporonieniem.Ileżtorazyjuż
było?
Notak.Szerokobiodra,białoróżowaJudibyłabywspanialszadorozmnażania!Jej
mieszkanie(livingroomiczterysypialniewypełnionełóżkami)nabrałonaglezapachu
Egipcjanina.KiedyniespodziewaniezajechaliśmydoniejzMaćkiem,otworzyłanamdrzwi,
osłaniającgładkiekształtyszafirowym,flanelowymszlafrokiem.Byłouniejdusznoigorąco.
Niemiałażadnegowentylatora,klimatyzatora.Nic!
Jakreagowalinajejsamotną,rozpalonąnnieubraność”przychodzącytumężczyźni?
Właśnietak.JudibyłazdecydowanazawszelkącenęniewracaćdoBrighton,dorodzicówido
pisanianamaszyniedlaludzi,którzylekceważyli.Wtymczasiedostałapowiadomienie,że
jejwierszeznajdąsięwantologiipoezjiangielskiej.
-
Judi!Niemusiszjużrobićgłupstw!Niemusiszbyćdrugążoną!-wykrzyknęłam.
-
Przecieżsięnieutrzymamzadziesięćfuntów,któremiprzysłanozawiersz!-
odpo-wiedziałasucho.
28