Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
listki,któreszybkostawałysięsilnymi,odpornyminarozżarzonesłońceliśćmi.Próbyuprawy
naszychpolskichroślinkończyłysięfiaskiem.Podnosiłysięwpośpiechukupalącemusłońcu,
corazwyższe,słabsze,cieńszei…ginęły.
Tenigeryjskieliściestałysiędlamniesymbolemwitalnościtamtegoświata.
Zrozumiałamszansę,którądałomiżycie.Jejwykorzystaniezależyodtego,czyijaksię
przystosujędotwardychwarunków,wjakichsięznalazłam.Musiałamskoncentrowaćsięna
tworzeniugrubejskorupywokółswojego-jaksięokazało-kruchegownętrza,takłatwegodo
zniszczenia.
WjakimśsensieniewyrzekłamsięswoichdoświadczeńzPolski,alejednakzaczynałam
odzera.Punktemcentralnymbyłamjaimojedoznania-wAfryceodkryłammojąwłasną
Afrykę.
Powoliupodobniałamsiędoświata,którymnieotaczał.Byłamposkręcanągałęzią,
korzeniem,trawąprzedlubpopożarachbuszu.Śledziłamsiłęodradzaniasiępołamanychgałęzi,
które-wypuszczająckorzonki-tworzyłydrzewaodnowa.
Wjakimśsensieodnowastwarzałam/tworzyłamsiebieuczącprzezczterylatawKwara
CollegeofEducation.JednocześniebrałamlekcjeporuszaniasiewtakobcymdlabiałejPolki
tajemniczymświecieCzarności.Przekazywałamswojąwiedzę,botegoodemniewymagano,
aleuczenieperspektywy,proporcjibyłoodbieraniemmoimstudentomautentyczności,
budowaniemtożsamościzapożyczonej.WzorempowinienbyćdlanichDelacroix,jego
afrykańskiezainteresowaniaitematy.Jasamawciążwałczyłamoswojąwłasnąprawdę,
pracowałamnadkulturąindywidualizmu,onitkwiliwodczuciachtradycyjniekolektywnych.
Byłwięctoczassprawdzaniasiłzielonegolistka-czywybujawnieboizniknie,czy
uodpornisięiwypuścizalążkinowych,równiemocnych,wytrzymałychnażartropiku.
ChcędoAfryki(zapowiedź)
Miałamsześćlat.Byłamwnkinie”.Siedziałampodstołemwszkolemojejsiostryinie
spuszczającoczuzekranu,oglądałam,jakrozbijałsięokręt,aczłowieknazwanyRobinsonem
Crusoewalczyłzfalami,którewkońcuwyrzuciłygonabrzeg.Leżałwyczerpanynapiasku,a
potemożył,zacząłsięrozglądać,szukaćczegoś,wreszciebudowaćszałaszgałęzi.Obrazbył
czarno-białyodwielkiegosłońcaigęstegocienia,ajawychylałamsięwróżnestrony,by
zobaczyćmigoczącyfilmpoprzezrozkołysanenogiiporuszającesięgłowyotaczającychmnie
dzieci.Byłoduszno,gorącoitłoczno.Mdliłomnie.GdyRobinsonkończyłukładaniedachuz
palmowychliści,afalaoceanugrzmotnęłajeszczeraz,połknięteciastkapodbiegłymidogardła
ijużnicwięcejnieoglądałam.
NadrugączęśćfilmumojasiostraMarysiazgodziłasięmniezabraćpodtakim
warunkiem:nGdybyAnceznowubyłoniedobrze,tojejnieodprowadzędodomu”.Palmy
pochylałysięnawietrze,piaskizawiewały,pojawiłsięPiętaszek,plażaświeciłabiałością.
Wytrwałamdokońca...
7