Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
10
Pożegnanie
Ósmawieczór,nadworzenoc,pogodnanoc
grudniowa.PaniLatter,skrzyżowawszyręcenapiersiach,
chodzipogabinecie,spoglądająctonacórkę,tonaokno,
zaktórymwidaćoświetlonebrzegiWisły.PannaHelena
siedzinaskórzanejkanapce,patrzynapopiersie
Sokratesa,jakbymówiładosiebie:„Atobrzydal!…”
iczasaminiecierpliwieuderzawdywanobcasem.
Zaoknem,natlepogodnegonieba,widaćciemnedomy
Pragi,szarożółtekamienicewarszawskiegoPowiśla
iczarnąliniężelaznegomostu,wszystkozasypane
światłem.Światełkawdomach,światełkanadrugim
brzegu,światełkanamoście,jakbyktorzuciłnaPowiśle
rójświętojańskichrobaczków,którewjednychmiejscach
skupiłysięwbezładnegromady,winnychuszykowały
wpogięteszeregiinacośczekają.
Nacooneczekają?…myślipaniLatter.Rozumie
się,żenawyjazdHelenki,abypożegnać.Potem
Helenkaodjedzie,aleonezostanąibędą
miprzypominały.Ilerazyspojrzęnateświatełka,które
nigdyniezmieniająmiejsca,pomyślę,żeionatujest
iżezobaczęją,bylemodwróciłagłowę…
Boże,dajjejszczęście,zawszystko,
cojawycierpiałam.Boże,chrońją,opiekujsięnią…
NaglepaniLatterdrgnęła.Nakorytarzurozległosię
stąpaniekilkuludzizciężaremigłosStanisława:
Trochęwyżej…otak…Ateraztyskręć,tylko
ostrożniezpo-ręczą…
JużniosąkufryrzekłapaniLatter.
Widzimama,dopieroniosąkufryodezwałasię