Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
5
Pięknepanny
GdyMadziaopuściłapokójAdy,jużzapadałmrok
spotęgowanychmurami,zktórychlałsiędeszcz
pomieszanyztopniejącymśniegiem.Nakorytarzu
zapalonolampy.PrzyichświetleMadziazobaczyła
zbiegającązeschodówkoleżankę,pannęJoannę,ubraną
jaknabal.Miałaszeleszczącąkremowąsuknięzwybornie
dopasowanymstanikiem,otwartymzprzodujakdrzwi
uchylone,spozaktórychostrożniewyglądałgorspodobny
dolistkówbiałejróży.
Atygdzie,Joasiu?zapytałaMagdalena.
TerazdopannyŻanety,apóźniejnakoncert
zeznajomymi.
Śliczniewyglądasz,cóżtozasuknia!…
Joannauśmiechnęłasię.
Ach,Madziurzekłatonemłagodniejszym
zastępujemniepannaŻaneta,aletyjejpomożesz,
prawda?
Naturalnie.
Ijeszcze,Madziu,pożyczmi,kochana,bransoletki.
Owszem,weźzestolika.
Awachlarzaniedaszmi?
Ależweźwszystko.Wachlarzjesttakżewstoliku.
Więcwezmęitwojąkoronkęnagłowę.
Dobrze,jestpodstolikiem,wpudełkuodkapelusza.
Dziękujęci,mojadroga.
Bawsiędobrze.AniewidziałaśHelenki?
Nagórzeniemajej,zapewnejestusiebie.
Dowidzenia.
Zniknęłanazakręciekorytarzaitylkosłychaćbyło