Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
RozdziałI
Ernesto
PrzyjazddoStanówokazałsięstrzałemwdziesiątkę.Przełożyłem
gookilkamiesięcy.PośmierciRafaelamusiałemdojśćdosiebie,ale
niechciałemteżzostawiaćVictora,któryprzeżyłodejściebrata.Ja,
będąctutaj,zatraciłemsięwinteresach,byniemyślećoniczym
innym,tylkozająćczymśgłowę,jednakonbędąctymmłodszym,
potrzebowałwięcejwsparcia,któregooczekiwałodemnie.Tobyła
niepowetowanastrata.Rafaelbyłnaszymbratem,nasząostoją
inaszymwsparciem,toonbyłtymnajrozsądniejszymznaszejtrójki.
SiedziałemwswoimbiurzenaManhattanieiobserwowałem,jak
kropledeszczuspływająposzybie.Byłempostrzeganyjakotwardziel
onieskazitelnejopinii.Byłemsilnytaksobiewmawiałem.Jednak
czasamiprzychodziłytakiedni,kiedytęskniłemzaMadrytem,
zabratem,moimiprzyjaciółmi,zaklubami.Życiewyglądałozupełnie
inaczej,gdybyłemzdalaoddomu.Zawszewmawiałemsobie,
żeporadzęsobiesam,żesamotnośćniejesttakazła.Myliłemsię,
brakowałomiPaca,Victora,Kima,anawetdziewczyn,któreczasem
potrafiłygraćnanerwach.Klub,którytuotworzyłem,pomału
zdobywałsercanowojorczyków,chodziłemtamcowieczór,bymieć
nawszystkooko.Niemiałemtunikogozaufanego,komumogłem
powierzyćsprawymojegonowegointeresu.Pomałuklimatyzowałem
sięwmieście,zdobywałemznajomości,alenienatyle,byoddać
komuśswojemaleństwo.Tomojekolejnedziecko,októremuszę
dbać.Chciałemjużwychodzićzbiura,kiedynaekraniemojego
komputerapojawiłosięzdjęcieVictora.Usiadłemwfotelu