Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Upodnóżaskałpiętrzyłysiękolejneludzkieciała.
Corazwięcejiwięcej.Byłyichsetki,potemtysiące.
Wszystkiepokryteropiejącymiwrzodamiignijące
odśrodka.Wpustychoczodołachniektórychznichwiły
sięrobaki.Inneniemiałyskórynagłowie,jeszczeinne
miałyustawygiętezupełnietakjakbyrozpaczliwie
wołałyopomoc,któraniezdążyłanadejść.Wpowietrzu
unosiłsięciężkiodórporażkiizaciekłejwalki
oprzetrwanie.
KlęknęłaprzyMaxieipoczuła,jaknapokrytąkrwią
ziemięspływająjejłzy.Nagletwarzchłopakazmieniła
sięizamiastjegootwartychbłękitnychoczuujrzała
przenikliwe,jakżeżywespojrzenie.Takiegospojrzenia
niewidziałajeszczenigdy.Oczymiałyamarantową
barwę,emanowałytakimpięknem,żezapomniała
ocałejtragediitoczącejsiętużobokniej.Pragnęła
patrzećwniebezkońca.
Teprzemyśleniatrwałyzaledwieułamkisekund.
Livwiedziała,żeniemożesiępoddać,niepotym
wszystkim,cozobaczyła.Zabijąiją,awtedywszystko
będziestracone.Niemiałaczasu.Podniosłasięiznów
zaczęłabiecwkierunkuhuczącegowoddalioceanu.
Biegłacorazszybciejiszybciej,awjejuszachgłucho
odbijałsięszumswobodnychfalwielkiejwody,która
wybijałarytmdziwnejmelodii.Wodydzikiej
ibeztroskiej,zktórejemanowałyniezmierzonamoc
ienergia,iktórauderzałazcorazwiększymimpetem,
bardzoskłębiona,jakbyprzeczuwałapiętrzącesię
wokółnapięcie.Kamieniebyłyśliskieodunoszącejsię
powietrzuwilgotnejbryzy.