Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Medalion
Dzisiejszejnocywkońcuudałomisięzasnąćbezwiększego
problemu.Przyznaję,żewjakimśstopniuniepokoimniemyśl
pojawieniasięwieczoremwdomupełnymludzi,zktórych
prawdopodobnieponadpołowynieznam.
Matojednakswojeplusy.Obrazbezlitosnegomordercy
zpłonącymidłońminiegościstalewmojejgłowie.
Stojęzaladąwkawiarniinerwoworozglądamsiępoloka-
lu.Obawiamsię,żebędęzmuszonaponowniespotkaćtajem-
niczegonieznajomego.Trzymamsięnadziei,żepostanowinie
dotrzymywaćsłowaidarujesobietoprzeklętebrownieikawę.
–Niewierzęwłasnymoczom!–słyszępodekscytowanygłos
Annyiodrazuwiem,oczymmówi.
Amiałobyćtakpięknie,dojasnejcholery.Wduchudziękuję
Boguiwszystkimświętym,żeniewezwałamwczorajpolicji.To
dopierobyłbywstyd!Porażkanacałejlinii.Istnamasakra.
–Onnaprawdęprzyszedł,Alex!–Annaszarpiemniezara-
mię,kiwającgłowąwkierunkuchłopaka,którywłaśniezajmuje
miejsceprzytymsamymstolikucowczoraj.–Szczerzemówiąc,
nieprzypuszczałam,żepotymwszystkimjeszczegozobaczę.–
Szczerzyzęby,poklepującmniepoplecach.
–Szczerzemówiąc–powtarzamzaniązlekkąirytacją
wgłosie–miałamnadzieję,żeNIEprzyjdzie.
–Dodzieła,mistrzu!–Chichocze.–Odbierzzamówienie.
Aha!Tylkotymrazempostarajsięniczegopodrodzeniezde-
molować–radzi,parskającśmiechem.
–Wielkiedzięki–mamroczępodnosemiwywracamocza-
mi,robiąckwaśnąminę.