Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Przepraszam–wymamrotałSzmulpospiesznie.
–Zagapiłemsię.Proszękolegęowybaczenie–dodał
uniżonymtonem,któryjegosamegozniesmaczył.Ale
wszystkobyłolepszeniżwejścienawojennąścieżkę
zantypatycznymosiłkiem.
Drągalpodszedłbliżej,takżeprawieponowniesię
zderzyłzniższymogłowęuczniem.
–Beznauczki,kolego,rozumunienabierzesz
–wycedził.ChwyciłSzmulazamundurekipodniósł.
–Zostawgo!–pisnąłIcek.
OsiłekuderzyłSzmulagłowąwnos,cisnąłoziemię,
apotemdoskoczyłdodrugiegozchłopców.Nie
patyczkującsię,walnąłgopięściąwsplotsłoneczny.
–Wdupęcięcośugryzło,Walenciak?–rozległsię
nadichgłowamirozbawionygłos.
Icekzerknąłwgórę,rozpaczliwiepróbujączłapać
haustpowietrza.PoczułulgęnawidokJurka.
–Jaciniewchodzęwdrogę,więcityminiewchodź!
–wrzasnąłnicpoń.Wsunąłostentacyjniedłonie
wkieszeniespodni.
–Niezamierzam.Alebiciasłabszychniepochwalam.
Ojciecmitowpoił.Więcidźwswojąstronę,ityle–odparł
Jurek.Dłoniezacisnąłwpięści.Sąsiadzkamienicy
nauczyłgo,jaktrzymaćgardę.Niejednokrotniespotykali
sięzaszopąiboksowali,wspominającciosyAntka
Kolczyńskiego,którytalentemprzebiłinnychbokserów
zdzielnicypowązkowskiejizająłdrugiemiejsce
wplebiscycie„PrzegląduSportowego”nanajlepszego
sportowca.Wieszczonomuświetnąkarieręiraczejnikt