Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
'ROZDZIAŁ4
.
Diannastałanajednymztarasów,spoglądając
naogrodydomuklanu.Obserwowałaswegobrata,ażnie
zniknąłjejzoczu.
–Grasujewogrodzieprzezcałyranek–powiedziała
Lyrra,sadowiącsięnaniskimmurkuokalającymtaras.–
Zjegospojrzeniamożnawyczytać,żezłylosspotka
każdego,ktozaoferujemutowarzystwo.
–Masznamyślikażdego,ktozaoferuje
mubaraszkowanie–odpowiedziaładefensywnie
Dianna.–Lucianakceptujezaproszeniawtedy,kiedy
maochotę,ioddajesięprzyjemnościomtam,gdzie
chce.–Jejgłosociekałzniecierpliwieniem.–Pozatym
mężczyźniwcaleniemyśląotymprzezcałyczas.
–Czyżby?–rzuciłasuchoLyrra.–Nawetwdniu,kiedy
wschodzipierwszyksiężyclata?–Prychnęła,
jednoznaczniedającdozrozumienia,cosądzinaten
temat.
Diannaodwróciłasięplecamidoogroduiusiadła
namurkuobokLyrry.Westchnęła.Choćmogłaudawać,
żenieznaprzyczynyniespokojnegozachowania
mężczyznFae,Lyrramiałarację.PostrzegalinocLetniego
Księżycapodobniejakinnimężczyźnimoglitraktować
stółbankietowypełenprzeróżnychpotraw,których
możnakosztować.Adania,którychsmakbyłnajbardziej
znajomy,byłynajmniejatrakcyjne.
Coniedotyczymnie–anitutaj,anitam
,pomyślała.
DzikiGontakżedziśrusza,akażdy,ktostanienam
nadrodze,zrobitonawłasneryzyko.
–CzyAidendołączytejnocydopodróżującychdrogą
przezZasłonę?
–Skądmamwiedzieć?–odrzekłaLyrra,udając
obojętność.
Och,dobrzewiesz
.Diannadostrzegła,żeLyrrapatrzy
naogrodytak,jakbyichniedostrzegała.
Wieszotym