Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
pragnęłanajsilniejszego,najlepszegokochankai–
prawdopodobnie–ojcadlaswegodziecka?Kiedysię
wnimzrodziłotozgorzknienie?Byłozbytgłęboko
zakorzenione,bymiećprzyczynęwyłączniewostatnich
odwiedzinachinnegoklanu.Dlaczegowcześniejtegonie
dostrzegła?Ijakmogłakierowaćswojąfurięnacel,który
wistociewcalenimniebył?
–Zwyczajnakazuje,byobdarzaćłaskamiwzamian
zaprzyjemnośćwłożu–powiedziałaostrożnie.–Tak
tojużunasjest.
–Ajeślicenaniejestjużwartaprzyjemności?–odparł
miękko,choćjegotwarzstężała.–Niebędętańczyć,jak
mizagrają.Możeszprzekazaćtęwiadomośćklanom.
Tymrazemnaprawdęodszedł.
Diannanieruszyłazanim.Niemiałażadnego
argumentu,którymógłbyzłagodzićjegonastrój.Ajeśli
miałabyćszczera,niezastanawiałasięwcześniejnad
rozróżnieniem,któregodokonał.Teraz,gdywróciła
pamięciądowiadomości,którejejprzekazano,zaczęła
rozważać,czyniemiałracji.Czykobietyzinnegoklanu
byłyrozczarowanetym,żeniedoznałyuciechodLuciana,
jakokochanka,czymożetym,żeniemogłyzażądać
przysługiodŚwiatłego,któryzarządzałwszystkim
iwszystkimiwTirAlainn,wyłączywszyPaniąKsiężyca?
Ruszyłazpowrotemwkierunkudomuklanu,
spragnionaodosobnieniawłasnychkomnat.Miała
nadzieję,żeLucianjednakwybierzesiędziśzaZasłonę,
aleteżwspółczułakomuś–lubczemuś–ktostanie
munadrodze.
UsłyszawszyharfęAidena,Lucianskręciłwprzeciwnym
kierunku.Niemiałochotynarozmowęzkimkolwiek,
azpewnościąniebyłteżzainteresowany
wysłuchiwaniemupstrzonychdocinkamiprzemówBarda.
Ruszyłwięcwstronęjednegomiejscawogrodzie,
któregounikałprzezcałyranek.
Zawahałsięprzezmoment,apotemzszedłschodami
podkamiennymłukiem.Dookołaniegowznosiłysię
kamienie.Nadjegogłowądrzewatworzyłybaldachim,
przezktóryprzebijałyjedyniecętkipromienisłonecznych.