Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁDRUGI
Niechbędziedlaciebiepociechąto,żenaszeprawa
sąniezmiennepowszeczasy.
Trojka
Bowwybuchaśmiechem.Nierozumiemjej.Jestem
rozjuszonajakniedźwiedź,któregoktośdźgnął
patykiem.Nielubięgróźb,ajużnajbardziejnielubię
czekaćnaichspełnienie.MimotoBowjestrozbawiona.
–Chodź–bąkam,ciągnącjązarękaw.
Korytarzmalicznedrzwi,wszystkiepomalowane
nawymiotnązieleń.Ścianysąwkolorzeszpitalnej
szarości,apodłogisraczkowatobrązowe.Całkiem
dosłownie–wzeszłymtygodniustrażnikzagroził
nowemukastracjąichłopakowipuściłyzwieracze.
–Dzięki,żesięzamnąwstawiłaś.–Bowstukamnie
ramieniemidorzucaprzeprosiny,kiedysiękrzywię.
–Coprawdasamabeztrududałabymsobiezniąradę,
alemimowszystkodzięki,żestanęłaśwmojejobronie.
–Niedziękuj,tylkomiejoczyszerokootwarte
ipostarajsięnikogonieobrażać.Niemamochoty
zeskrobywaćciebiezpodłogi.
Jejuśmiechniecoblednie.
–Wcalemisięniepodobało,żetaknanią
naskoczyłam.Sloansporoprzeżyła,aletajejzłośliwość
obudziławemniewrednąjędzę.Nawetniewiedziałam,
żepotrafiętakabyć!No,alerzeczywiście,mogłam
rozegraćtoinaczej.
–Skądwiesz,coonaprzeżyła?