Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Eźlesięwyraziłam.Wkońcukażdyznasswoje
przeżył,prawda?
Prawda.Wszyscytrafiliśmytuzjakimśbagażem.
ABowto„swoje”zaznaczyłaspecjalnymtonem.
Przechodzimyprzezświetlicę,gdziezwykleodbywają
sięzajęcia.Niemaucieczkiprzedszkołą,nawettutaj.
Stojątuskórzanesofyitrzykręgikrzeseł–„myśl”,
„słowo”,„uczynek”–czylisumaludzkichzdolności.
Zarogiem,zaszerokimipodwójnymidrzwiami,
znajdujesięstołówka,bezbarwnefunkcjonalne
pomieszczeniezprzymocowanymidopodłogistołami
iławkami.Chłopcysiedząjużnaswoichmiejscach
imająprzedsobątacezjedzeniem.
KiedystajemyzBownakońcukolejkiczekającej
nawydanieposiłku,skupiamsięnakonkretach.Liczba
osóbwstołówce:setkakobietprzeciwko
dziewięćdziesięciusiedmiumężczyznom.Nierówno.Nie
lubię,jakjestnierówno.Zawszepowinnaistnieć
równowaga.
Dwudziestkastrażników:dziesięciumężczyzn,
dziesięćkobiet.Jeden/jedna„przyzwoity/przyzwoita”
nadziesięciu/dziesięć„oprawców/oprawczyń”.
Zamuramizakładunasetkęludziprzypadajeden
RobotnikzTrojkiijedenzMiriady,aletutajnie
mażadnego.
–Matematykujesz?–pytaBow.–Bowyglądasz,
jakbyśmatematykowała.Podrzucęcirównanie,które
napewnocisięspodoba.Otóżnaświecieżyjązgrubsza
dwamiliardyludzi.Robotnikówjestdwadzieścia
milionów.Jakabyłaszansa,żebymtrafiłaakurat
dotwojejceli?