Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
byponownieżyczyćmuśmierci,nawypadekgdybybogowieakurat
tymrazemsłuchali.
Maricelusuśmiechasięiprzyciągamniedosiebie,gdytylko
znajdujęsięwzasięgujegołap.Próbujęsięniewzdrygać,kiedymnie
obmacuje.Zamykamoczy,jakbysprawiałmiprzyjemność,bogra
tojedynaobrona,jakąmam.Niemogęukryćbroniwsuknitak
przejrzystejjakta.Brakmisiły.ANiebiosawiedząnajlepiej,żejeśli
krzyknę,niktminiepomoże.Poddrzwiamikomnatystoistrażnik,ale
jegozadaniemjestchronićMaricelusa.Niemnie.Muszępozwolić
szlachcicowiwziąćto,cochce,podobniejakwszystkiedziewczyny
przedemną.
Kolacjakwaśniejemiwżołądku.Zbieramisięnawymioty.Ale
muszęwytrzymać.
Chwytamniezaodsłoniętątalięirzucanałóżko.Lądujęnadrogim
materacuzpierza,dokładnietam,gdziechcemniemieć.Powietrze
ulatujespomiędzymoichumalowanychust.Włazinamnie.Moje
kończynydrętwieją,zdjętastrachemczujęmrowienie,jakzwykle
wtakichmomentach.Czujęjegowarginaswoich.Sprawdza,jak
smakuję,jakbymbyładojrzałymowocem,ajegołapskabłądząpod
mojąsuknią.
Leżęnieruchomoipozwalammunawszystko.Opórsprawia
jedynie,żerobiąsiębrutalni.Przywyklidotego,żeświatnaginasię
doichwoli.Złamiącię,jeśliniezrobisztegosamego.
Dlategoniewalczę.
Pozwalammusięcałować.Niemaznaczenia,żepocałunek
pozostajenieodwzajemniony.Tonigdyniemadlanichznaczenia.
Ściągaspodnie,czujęjegojęzorwmoichustach.Dyszyzrozkoszy.
Wybrałemnajsłodszynektarmruczy.Iwtedywytrzeszczaoczy.
Strachprzemykapojegoobliczu,gdynagledocieradoniego,żenawet
szlachetnieurodzeniśmiertelni.
Zjegoustdobiegająjedyniegłuchestęknięcia,bojęzykzdążył
mujużspuchnąć.Terazsiękrztusi.Próbujekrzyczeć,gdytrucizna
unguwnikadojegokrwiobiegu.Znamtouczucie:jakbymilion