Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
conieistotne.Nigdyniemyślałem,żetakiwidokmoże
wywołaćumniesmutek.Odmałegobyłemdoniego
przyzwyczajonyiuważałemtozarzecznaturalną.
Żadnegowidokusięniebałem,bożadenniebyłby
wstaniesprawićmiprzykrościczyobudzićwspółczucia.
Zawszebyłemuczony,żeniemogępokazywaćuczućani
własnychmyśli,bonikogotonieinteresuje.Więcijanie
interesowałemsięnikimaniniczym.Ateraz,kiedy
ujrzałem,chciałomisiępłakać.Czułem,jakobojętność
zemnieucieka,robiącmiejsceżalowiismutkowi.Czułem
sięjakszmaciarz.
Podszedłemwolnymkrokiembliżejłóżka,nie
spuszczającwzrokuzFrancy.Bałemsię,żejakmrugnę,
toonazniknie.Gapiłemsiętaknanią,słuchając
dźwiękówmaszyn,którychnazwnawetnieznałem.Było
ichtakwiele.Aonajedna.
Byłatakdrobna,bladaimała,żeledwiemogłem
dostrzecwśródtychwszystkichsprzętów.Wdłonie
miałapowbijaniewenflony.Domoichuszudostawałysię
teokropnedźwięki,którechciałemstłumić,sprawiały
miból.Zniosłemto,bojedenspośródnichnapawałmnie
szczęściemiwdzięcznością.Dźwiękkardiomonitoraijej
bijąceserce.
Usiadłemnataborecie,przysuwającsiębliżejłóżka,
iniewiedziałem,comamdalejrobić.Wyglądała,jakby
spałaimiałasięjużnigdynieobudzić.Dopadłymnie
jeszczewiększewyrzutysumienia.Jejustabyły
spuchnięteiprawiewfioletowymkolorze,aoczy
podsinione.Skórapodnimimocnoodstawała
kolorystycznieodresztytwarzy.Jejszyjabyła