Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zaparędnimazacząć,jeślibędzieczułasięnasiłach.
–PanieAnfrew,obiecuję,żektokolwiektozrobił,
napewnozatoodpowie.
–Wierzęci,Dominic.Niedlatego,żebędzieszdobrym
prawnikiem,aledlatego,żejesteśdobrymchłopakiem.
Iodszedł,wcześniejkrótkodotykającmojego
ramienia.Ajaczułemsięjaknajgorszyśmieć.
Wszedłemdośrodkaiwystarczyło,żebymprzekroczył
próg,bypoczućsiędobrze.Kiedyzobaczyłemsiedzącą
nałóżkuFrancy,uśmiechsamwpełzłminausta.Tobył
dużypostęp,bonieprzybrałapozycjipółleżącej,aśmiało
opierałasięplecamiopoduszkę.Wrękachtrzymała
książkę,jednakzamknęłają,gdymnieujrzała.
Odwzajemniłauśmiech,sprawiająctym,żepoczułem
tęsamąekscytacjęjakzapierwszymrazem,podczas
naszychspotkań.Wdalszymciąguwyglądałaprzeraźliwie
blado,ajejustamieniłysięwfioletowymodcieniu.
Zmieniłysiętylkooczy,boniepatrzyłanamniejuż
zestrachem,aztąsamąpewnością,coprzed
wypadkiem.Ichybatodałominajwiększąnadzieję.
TebrązowetęczówkiFrancy,którekażdegodnia
sprawiały,żeodbudowywałemsiebienanowo.
–Potrafiszangielskiczytylkotenprzeklętyniemiecki?
–zażartowałem,podchodzącbliżej.
–Umiemdoskonaleteniten–odpowiedziała,unosząc
głowę,żebynamniepopatrzeć.–Cotamchowasz
zaplecami?Mamnadzieję,żejużniekwiaty.Niemam
ichgdzietrzymać–pożaliłasię.
–Nie,tymrazemmamdlaciebiecośinnego.