Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Parkujęsamochódnabrukowanymwjeździe,gaszęsilnik
izerkamwlusterko.Poprawiamczerwonąpomadkęnaustach,
następniewychodzęiruszamkuwejściu.Mimotego,żemam
klucz,zatrzymujęsięprzeddrzwiamiidzwonię.Niemuszędłu-
goczekać,Theootwierazaledwiepokilkusekundach,alejego
minaniezwiastujeniczegodobrego.
–Hej?–witamsiępytającymtonem,aontylkomamrocze
cośpodnosem,wpuszczającmniedośrodka.–Widzę,żeażcię
rozsadzazradościnamójwidok.Wstałeśdziślewąnogą,czy
co?–Próbujępodejśćgosarkazmem.
–Naprawdęmusiszmnieotopytać?–odzywasięwreszcie
pełnympretensjitonem,akiedywchodzimydosalonu,skinie-
niemgłowypokazujedużą,szarąrogówkę.
Zajmujęmiejsce,czekającciąglenajegowyjaśnienia.Theo
siadaobok,wzdychagłośnoisięgapoleżącąnaniskimstoliku
komórkę.Zaczynaczegośszukać,akiedytoznajduje,wręcza
mismartfon,wydajączsiebietakdobrzeznanymidźwiękzapo-
wiadającykolejnąbezsensownąkłótnię.
–Możeszmipowiedzieć,cotomabyć?–pytazwyrzutem.
–Zdjęcie–odpowiadam.Ichoćdoskonalewiem,żetylkogo
tymbardziejwkurzę,niemogęsiępowstrzymać.
–Dlaciebietośmieszne?
–Theo,proszęcię,niezaczynajznowu.Ilerazymamcitłu-
maczyć,żetotylkowygłupy.Takajużjestem…
–Koleściąglesiędociebieklei,ajakmnieniemawpobli-
żu,tojużwogólesobiepozwala.Przyjacielesięniecałująinie
obmacują!
–Zwariowałeś?–Podnoszęgłos.Jestemwstrząśniętajego
słowami,aprzecieżniepowinnomnietojużdziwić.
Toniepierwszyraz,kiedyTheojestzazdrosnyomoichkum-
pli.Wzeszłymmiesiącuzrobiłmiscenę,boSophizłapałamnie
zabiust.Tydzieńsiędomnienieodzywałidopieropowyjaśnie-
niumojejprzyjaciółki,żetonicnieznaczyło,dałzawygraną.