Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
kawałkiiwsuwaładoust.Żuciesprawiałoból,podobnie
jakpatrzenienapokoje,wktórychnadalczućbyło
obecnośćGucia.Łzysamenapływałydooczu.
–Dajjużspokój,niemaoczymmówić.–Wkońcu
BarbaraniewytrzymałaistanęłanadOlgą.–Corobimy
zdzisiejszympopołudniem?Zobaczcie,jestpięknie.Może
pójdziemynaspacer?
–Przepraszam.–Mariaodstawiłatalerzyk
zniedojedzonymciastemipomknęładołazienki.
–Noiconarobiłaś?–wypaliłaBarbaradoOlgi,która
tylkosapnęłaidostojniesiępodniosła.Wczerni
wyglądałapięknie.Miałaszykistyl,któregozazdrościła
jejniejednakobieta,apanomopadałyszczęki,gdytylko
pojawiałasięnaichorbicie.Możetokocieoczy,może
rude,lśniącedługiewłosy,amożesmukła,zgrabna
sylwetka–wkażdymraziekipiałaseksapileminawet
bijącyliczniklattegoniezmienił.Wręczprzeciwnie.Jakby
zkażdymrokiemtajemniczaimagnetyzującaaura
spowijającajejpostaćstawałasięsilniejsza.Dochodziło
doabsurdalnychsytuacji,żenawetnastoletnichłopcy
ulegalijejurokowi,przezconiejednokrotniemiałakłopoty
zmłodocianymiadoratorami.Niegarbiłasię,nieprzytyła,
zmarszczkiledwiemusnęłyjejtwarz.
–Powiedziałamtylkoprawdę.–Olgawzruszyła
ramionami.
–Myślisz,żeonaotymniewie?Przecieżbyłyśmy
natymsamympogrzebie.
Notak,jednegoOldzebrakowało.Empatii.Stukając
szpilkami,przeszładoprzedpokoju.Jakgdybynigdynic,
sięgnęładominiaturowejtorebkiposzminkęizaczęła
poprawiaćmakijaż.Zajejplecamitrwałaburzliwa
dyskusjamiędzySerafinąaBarbarą,jakwyciągnąć
wdowęnaświeżepowietrze.Skończyłosię
nauporczywymłomotaniuwdrzwiodłazienki,prośbach
igroźbach.Nawszystkietezabiegiodpowiadałagłucha