Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dosnuwalejceobok.Kółkawózkaskrzypiałyirytująco.
ZniecierpliwionaOlgaprzewróciłaoczami.
Niemożemyjejtakzostawić.Zróbmycoś.Serafina
starałasięratowaćsytuację.
Aleco?PannazZielonegoWzgórzamajakiśpomysł?
zapytałaBarbara.
Olga,podobnawiewiórkom,zgracjąusiadłaobokMarii.
Prosiłam,żebyśmnietaknienazywała.
Ojtam,ojtam.Nieprychajtak,bocikapelutek
spadnie.
Proszęwas,przestańcie.GdybyGuciotubył…
zaczęłaMaria.
Nojuż,już…spokojnie.Płaczpomaga,aleniechcemy
tuutonąć,prawda?Niemacorozpaczać.Niedługonasza
kolej.
Barbaro!Tonienajlepszysposóbpocieszania.
Serafina,nadaloburzona,niecierpliwieprzestępowała
znoginanogę.Czułasięrozdarta.Bardzochciałabyć
zprzyjaciółkami,ajednocześnieniemogłaprzestać
myślećosiostrzenicy.Martwiłasięonią.Wkońcupodjęła
decyzję.Przepraszamwas,kochane,spotkamysięjutro,
muszęzmykać.
Zaskoczonekobietysłowemnieskomentowały,gdy
każdącmoknęławpoliczekiczmychnęłaścieżkąmiędzy
krzakami.
Atejco?Gdybyśmyniestałynadgrobem,
pomyślałabym,żemaschadzkę.Barbarawciąż
wpatrywałasięwmiejsce,wktórymzniknęłaSerafina.
Namojetopoleciałanasabatczarownic.Pytanie
tylko,gdziezaparkowałamiotłę.Olganiemogłasobie
darowaćsymbolicznejdawkizłośliwości.
Możepowinnyśmysięzainteresować,cosiętakiego
stało?Naszakruszynkanigdyniemiałatajemnic.Maria
nadaltrzymałazmiętąchusteczkęwdłoni,chociażłzy
jakbysameprzestałypłynąćpojejpoliczkach.