Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
oczachchwytałymniezaserce,rozumpodpowiadał,byodłożyć
wczasietęniewątpliwietrudnąrozmowę,aletojużsiędziało,
machinaruszyła…Dlamoichrodzicówbyłatoniezwykletrudna
chwila.Obawę,jakzareagujęnawieśćotym,żeobojeniesąmoimi
biologicznymirodzicami,mieliwypisanąnaswoichprzerażonych
twarzach.Ichoćodtamtegodniaminęłosiedemnaściedługichlat,
wciążpamiętałamkażdygest,każdesłowo,każdespojrzenie…
–Mamuś,cotojest?
Wzięłamdorąkjakiśdokument,jaksięchwilępóźniejokazało,
metrykęurodzenia.Patrzyłamnaniąprzezmomentpustym,
pozbawionymjakichkolwiekemocjiwzrokiem.Podejrzewałam,żemoi
rodzicecośprzedemnąukrywają,aleniemiałampojęcia,zczymten
sekretbyłzwiązany.
Mojamatka,któranaogółbyłagadatliwąosobą,niebyławstanie
wydusićzsiebieanisłowa.Zerkałatylkoraznamnie,raznakawałek
pożółkłegopapieru.Niesłyszącodpowiedzi,zaczęłamczytać.
Prawdopodobnieniedowierzaniemalującesięnamojejtwarzy
sprawiło,żesiedzącanawprostmnienieludzkosmutnakobietacoraz
mocniejściskaładłońswojegomęża,któryjakzawszebyłobok.
Najwyraźniejbałasięnaniegospojrzeć,bynieujrzećwjegooczach
dezaprobaty.Tatawciążbyłprzeciwnyrozgrzebywaniustarychspraw.
Powolizaczynałamrozumiećdlaczego…
–Cotooznacza?–wydukałam.–Niejesteściemoimirodzicami?–
zapytałamgłosemtakprzeraźliwiecichymipiskliwym,żeażzdawał
sięnienależećdomnie.
–Oczywiście,żejesteśmy!–zaprotestowałojciec,którywjednej
chwilipuściłdłońżonyiszybkochwyciłobiemojeręce.–Bez
względunawszystkozawszebyliśmy,jesteśmyinadalbędziemy
twoimirodzicami,skarbie.
Zpiersimatkiwyrwałsięwtedycichy,urywanyszloch.Była
dzielna,jakzwyklezresztą,choćwtejjednejchwilizdawałasię
zledwościąpowstrzymywaćprzedwybuchnięciempłaczem.
–Wiem,tatku.Przepraszam–powiedziałamiprzytuliłamsię
doniego.Nietaktomiałozabrzmieć…
Następniespojrzałamnamatkę,którejdrżącabrodaświadczyła
otym,żeledwiepanujenademocjami.Wtedyidoniejwystawiłam
dłoń,zapraszającjądowspólnegouścisku…
***