Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Obojezdyszaniibladzipatrząuparcienaczarnykłąbdymu,który
wśródostatnichjużogniskzachoduwyglądanibypotwornygad,
rozkręcającyswemacki.
Zmrokosiadłnatorach,zmrokgęsty,leniwy,przesiąkniętylekką
różowością.Szynytraciłynieskazitelnelinie,zasnuwająsięmrokiem.
Niebopoczerniało,zostałjużjedynywypukływałpurpuryokopconej
zmrokiem,oddzielającyhoryzont.otoztychostatnichpłomieni
oderwałysiędwaognieokrągłe,czerwoneipędząnaprzódnieconad
ziemiąwrównejodsiebieodległości.Poprzedzajegłuchyturkot
rozpędzonychkółiznamiennygrzechottoczącejsięmasy.Nadnimi
buchaczarnymkominemdym,przetkanyiskramizłota.
WidziszlatarniezbliżasięjuższepceAndziadrżącymi
wargami.
Jaśmilczy,oddychaszybkoiwczepiasiękonwulsyjniepalcamiw
ramionatowarzyszki.Onazaśwalczyzsobą.Zmagasięwniej
stanowczepostanowienieznagleobudzonymstrachem.
Dwielatarnieparowozucorazbliższeibliższe,niosądoniej
okropnylęk.Jakiśkosmatypotwórchwytazapiersi.
Nie,niepójdęsłyszywyraźnyszeptwstruchlałejduszy.
Więcsięboisz?Jesteśtchórzem!drwiznowuinnygłos.
Nie!nie!zawołałagłośnoinagleszarpnęłasię.Jaśpociągnąłjej
ramionazokrzykiem:
Niepójdziesz!Zarazprzeleci.O!Jakgna.Niepójdzieszzanic!
Niepuszczę!
Tarłównawydarłasięgwałtowniezrąkchłopca,chwyciłapaltoi
zeskoczywszynaziemięwkilkususachznalazłasięnaszynach.Za
sobąsłyszyprzeraźliwywrzaskJasia,niejestwstanieopanować
rozdygotaneszczęki.Orientujesięmomentalniecodotożsamościtoru,
prędkoowinęłaszynelemcałąswąpostaćrazemzgłowąirzucając
spojrzenieprzedsiebie,padłapiersiaminanasyp,wyciągającsię
pionowojakdługawśrodkuszyn.Żwirzachrzęściłirozsunąłsięnieco
podjejłokciami,mocniejnaciskagociałemzraptownympragnieniem
zapadnięciasiępodziemię.Alepiersijejinoginatrafiłynatwarde
drzewopodkładów.Gwizdlokomotywyprzeszyłpowietrze,brzmi
jakośłagodnie,chociażdonośnie,smutekitęsknota,czynawetskarga,
płyniewtymprzeciągłymtonieświstu.