Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żerozmawiaztym,zkimpowinienbyłzamienićkilkasłówjużdobry
miesiąctemu.Musiałjednakmilczećzbytdługo,bousłyszał:
–OshiroHideki,słucham.Zkimmamprzyjemność?
–Dobrywieczór,ojcze–odparłwkońcuprzezściśniętegardło.
–Kai?–wiekowygłoszadrżał,wypowiadającjegoimię.
Lekarzniewiedział,comiałbyjeszczedodać,więcjedyniemruknął
krótkiepotwierdzenieimilczał.Ojciecrównieżnieodzywałsię
przezdługąchwilę,przezcosynmógłwsłuchaćsięwdźwięki
dobiegająceztła.Swoimwyczulonymsłuchemwychwycił,żecoś
drapałorazporazwdrzwiwejściowe.Dopierotogootrzeźwiło.
–Poddomemjestodmieniec–ostrzegł.–Niewychodź.
–Wiemonim.Częstotuprzychodzą.Niemusiszsięmartwić,
wciążsobieradzę.
–Jak?WidziałemnagraniazTokio.Wyglądały…źle.
–Bowmieściejestźle–przyznałojcieczwahaniem,poczym
dodałzpowagą:–Alejamambroń.Radzęsobie.Zawszewygrywam,
pamiętasz?Mamnadzieję,żetytakże.
–Tak.Zawsze.Niezależnieodceny–przytaknął.Odnosił
wrażenie,żecałarozmowabyłaconajmniejsurrealistyczna.
–Bolepiejbyćzłymniżprzegranym–przypomniałmuojciec,
dobitnieakcentująckażdesłowo.–Pamiętasz,Kai?Dlatego,dopóki
zwyciężasz,niczegonieżałuj.
Odmienieczacząłskrobaćgłośniejiszybciejwdrzwi,najpewniej
wierząc,żeudamusięwtensposóbdostaćdośrodka.Wsłuchawce
rozległosięteżmrożącekrewwżyłachwycie,choćKainiepotrafił
ocenić,czywydałajezsiebietasama,czyinnaistota.Zaniepokojony
bardziejniżdotąd,zapytał:
–Napewnodaszsobieradę?Toniebrzmidobrze.
–Oczywiście.Zresztąjesteśtakdaleko,żenawetgdybym
niedawał,niemógłbyśnicwskórać.Aleniemartwsię.Aty?Lepiej
powiedzmi,jaksamdajeszsobieradę.
–Mambroń.Zazwyczajdonichstrzelam–odparłKaisucho.
Westchnął.Nietakpowinnawyglądaćpierwszarozmowazojcem
podziesięciulatach.Niepotrafiłjednakprzywrócićjejtegodawnego
czaru,którypamiętał.Bylijakdwójkaobcychludzi,aonnieumiał