Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iwymieniłyśmyuśmiechy.
Tegolatapomoimprzyjeździedodomumama
nabrałaochotynawspólneporannewypady
doStarbucksaalbopiekarniBrueggerapobajgle
isłodkąkawęnawynos.Potemzatrzymywałyśmysię
najakimśpustymparkingupołożonymdobrychkilka
kilometrówodstołukuchennegownaszymdomu,
ioddawałyśmysię„rozmowie”.Tylkomydwie.
Wprzypadkumamyrozmowazazwyczajskładałasię
zprzeprosinideklaracji,żejestwstuprocentach
dobrze.Powygłoszeniutychkwestiiwbijaławzrok
wkolana,czekającnamoje:
–Okej,mamo,wporządku,wierzęci.
Apotemjechałyśmydodomu,chociażwcaleniebyło
dobrze,ajaniemiałampewności,czynadaljejwierzę.
Mamabyłamojąnajlepsząprzyjaciółką,więc
tooczywiste,żechciałamjejwierzyć.Dokońcaszkoły
średniejdopudełkazlunchemwkładałamiliściki,
czasemozdobionebłyszczącymkonfetti.Mówiła,
żesyrenyistniejąnaprawdę.MnieimojejsiostrzeErisy
kupowałaubrania,którychniepotrzebowałyśmy.
–Tylkoniemówcietatusiowi–szeptałamiękkim,
wysokim,śpiewnymgłosem,któryzresztąponiej
odziedziczyłam,amybiegłyśmyztorbamidoswoich
pokoi.
Mamapodchodziładowszystkiegojakdozabawy,
ajeśliwniektórychaspektachżycianiebyłonic
ekscytującego,starałasiętęekscytacjęwykreować.
Tamtegowyjątkowegosobotniegoporankatwarz
mamyrozjaśniłasiępodwpływemekscytacji
szczeniętami.Siedziałyśmywzaparkowanym