Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
go,żebypytał.Możecośsięzwolni.
Możektośniedojedzie?Niechpanpyta.
Iżepodbudynkiemjestparking,oczywiściepłatny,
alemiejscjestmało,ponieważtrwaturnusiprzyjechało
sporogościkomercyjnych.Iktopierwszy,tenlepszy.
Tomek,cooczywiste,chciałbyćpierwszyilepszy,
bonibydlaczegonie,niemartwićsięoauto,nieoglądać
gocodziennie.ToteżzWrocławiawyjechałprawieskoro
świt.
Jeszczeniewiedział,czymasiętylkocieszyć,czy
jednakczegośobawiać.Niezdążyłprzemyślećtego
wyjazduanipakowania,zabranianiezbędnychrzeczy.
Przygotowaćsięnawszelkiesanatoryjno-wypoczynkowo-
górskieokoliczności.Niebyłpewien,cogoczeka,czuł,
żejednakczegośzapomniałwziąć.Albooczymś
ważnym.Denerwowałsiędwomaczekającymi
godyżurami.Bozawszemogłosięcośurodzić.
Do„Agatu”dotarłbezzbytnichkłopotów.Dziwne,ale
nawetniepomyliłdrogianiniezboczyłzkursu.
ZaparkowałautopodbudynkiemsanatoriumMSW(iA),
załatwiłniezbędneformalności,szybkozaliczyłwizytę
pielęgniarskąipierwsząztrzechobdukcjęlekarską.
Sprawnie,zuśmiechemiżarcikami.Dostałklucz
dopokoju,karteczkęnastołówkę,wyznaczone
nanajwcześniejszezmożliwychgodzinyposiłków.Jak
całyjegoobóz.Pokilkugodzinachwsuniętomupoddrzwi
kartęzabiegową.
Powczesnymśniadanku,ijużodrananastępnegodnia,