Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wpowietrzuiustępowałymiejscainnym.Każdamiałachwilkę
nadziei,żezechcęjąwybrać,lecznawidoknowoprzybyłejwyrzekała
sięswychnadziei.Niektóre,znajdującesiępodnimi,przychodziły
świetne,jakpawiewmieniącychsiębarwszatach,akrokiichbyły
powolneiodmierzane.Inne—jakprzestarzałeiprzeżytekrólowe
ofarbowanychpowiekach,orysachtwarzyprostytutkiizmarszczkach
pokrytychwstrętnąszminką.Patrzyłemnanie,jaksięzjawiały
iodchodziły,awzrokmójślizgałsiępowydłużonychkonturach
szarychpostaciotwarzachtakpospolitychibezwyrazu,żewyrycie
sięichwpamięcibyłowykluczone.
Potemprzywlokłynagąkobietę,olbrzymiąjakspiżowykolos.Jej
rzęsybyłytakdługie,jakmojecałeciało;niemowskazałanapulsswej
lewejręki.Uderzałonjaktrzęsienieziemiimiałemwrażenie,
żewnimześrodkowałosiężyciecałegoświata.Zoddalizbliżałsię
orszakkorybantów.Mężczyznaikobietatrzymalisięwobjęciach,
widziałemichzbliżającychsięzoddalenia,orszakzaśczyniłwrzawę
corazbliżej.Terazsłuchałemrozlegającegosięśpiewubezładnie
pląsającejprzedemnągromady,awzrokmójszukałzagubionejpary.
Lecztaprzemieniłasięwjednąjedynąpostać,nawpółmęską,nawpół
kobiecą—wHermafrodytę,siedzącegonatroniezmasyperłowej.
KoronaHermafrodytykończyłasiędeskązczerwonegodrzewa;
wewnątrzrobakzniszczeniawygryzałtajemniczącyfrę.Wobłokach
pyłuszybkosięzbliżała,popędzanabiczem,trzodamałych,ślepych
owiec:karmnezwierzęta,któreprowadziłworszakugigantyczny
mieszaniec,miałyprzeznaczenieutrzymywaćżyciekorybantów.
Czasaminiektórepostacie,wypływającezniewidzialnychust,
przybywałyzgrobów,zchustamiprzedobliczem.Istanąwszyprzede
mną,naglezrzuciłyokryciaistężałe,głodne,spoglądałykrwiożerczym
wzrokiem,skierowanymwmeserce,ażlodowatystrachwciskałmisię
wsammózg,akrewmojakipiałajakpotok,wktóryspadająznieba
odłamyskalne—nagleiwsamśrodekłożyska.
Jakaśkobietaunosiłasięnademnąwpowietrzu.Niewidziałemjej
twarzy,gdyżodwróciłasięodemnie,amiałanasobiepłaszcz
zpłynącychłez.Maskitańczyły,śmiałysię,niedbającomnie
zupełnie.TylkojakiśPierrotobejrzałsięuważnie—oczyutkwił
wemnieiodskoczył.Wrósłwziemięprzedemnąispojrzał
miwtwarzjakgdybywzwierciadło.Robiłtakdziwneminy,podnosił
imachałrękami,jużtoociężale,jużtozbłyskawicznąszybkością,
żemoimjedynymnieprzepartympragnieniemstałosięnagle