Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Praga
KołomniestałstudentCharousek,owijająckołnierzswegobardzo
cieniutkiegosurdutaisłyszałem,jakmuzzimnazębyszczękały.
Chłopiectenmożeumrzećmówiłemsobiewtympełnym
przeciągów,lodowatymłukubramyiprosiłemgo,abywrazzemną
zaszedłdomegomieszkania.Leczonmiodmówił.
Dziękujęwam,mistrzuPernathmruknąłchłodnoniemam
tylewolnegoczasumuszęspieszyćdomiasta.
Gdybyśmywyszlinaulicę,topokilkukrokachzmoklibyśmy
dosuchejnitki.Deszcznieustaje.Strumieniewodyspływałyzdachów
pofasadachdomów,jakpotokiłez.Podniósłszyniecogłowę,mogłem
tamnagórzenaczwartympiętrzewidziećswojeokno,deszczem
schlapane,awyglądające,jakgdybyjegoszybyrozmiękłyistałysię
nieprzezroczysteipogarbionenibyżelatyna.Żółtawy,brudnystrumień
spływałulicąibramazapełniłasięprzechodniami,którzychcieli
przeczekać,pókiniepogodanieminie.
TampłyniebukietślubnypowiedziałnagleCharousek
iwskazałnabukietzwiędłychkwiatów,którysięprzybliżał,pędzony
brudnąfalą.Natoktośroześmiałsięgłośno.Odwróciwszysię,
zobaczyłem,żebyłtostary,wytwornieubranypanosiwychwłosach
inabrzmiałej,rozpuchłejtwarzy.Charousektakżespojrzałwtył
imruknąłcośdosiebie.
Starzecmiałwsobiecośnieprzyjemnego;odwróciłemuwagę
odniegoiprzyglądałemsięobdrapanymdomom,którewmoich
oczachprzykucnęłynadeszczu,jakstareleniwezwierzęta.Jakone
wyglądałyprzykroistaro!Budowanebezzastanowienia,stałyjak
zielsko,cowydobywasięzziemi.Dobudowanoje,bezwzględu
naotoczenie,doniskichżółtychmurówkamiennych,jedynychresztek
dawniejszegoszerokorozpostartegobudynkuzprzeddwóch-trzech
stuleci.Tampołowapochylonegodomuzzapadającymsięfrontem.
Innyobok,wyższyponadinne,jakogromnykieł.Podpochmurnym
niebemwyglądałyonejakpogrążoneweśnieinieodgadłbyśchytrego,
pełnegonienawiściżycia,któreczasamiznichwytryskało,gdymgła
jesiennychwieczorówzalegauliceipomagaimukryćswącichą,
ledwodostrzegalnągrętwarzy.Wczasie,gdytujeszczemieszkam,
utrwaliłosięwemnietowrażenieiniemogłemsięgopozbyć.