Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Chwilęwodziłpalcempogrzbietachpapierowych
teczek.
Dziwnemruknął.
Niema?spytałgrzecznieKruk.
Powinnatubyć.Napewnozarazznajdę.Arkadiusz
Warga,mówipan?
Krukpodniósłsięzkrzesła.Takiekomedieszybko
przestawałybawić.
Niechpanjużtakzawzięcienieszuka.Bojeszcze
siępanzmęczy.
Prawnikodwróciłsięipokiwałzesmutkiemgłową.
Bałaganwdokumentacjitoniewybaczalnarzecz.
Chybażesiępomyliłemitakiczłowiektuniepracuje.
Czegopanwłaściwieodniegochce?
Cotomazaznaczenie,skorogoniema?
Mężczyznawpogrzebowymgarniturzesapnął,
rozprostowałsię.Sprawiałwrażenieskrajnie
znudzonego.Bezcelowesiedzenienastołkuwyraźnie
muniesłużyło.
KruknachyliłsięwstronęKani.
Czegosięboisz,Bartek?Pococinagleochrona?
Prawnikzałamałręce.
Najbardziejboimyszawirownarynku
drobiarskim.Panniezdajesobiesprawy,jakienasty
czasydlabiznesu.
Krukmachnąłrękąiskierowałsiędodrzwi.Kania
nawetnieporuszyłpowieką.Równiedobrzemógłbyć
martwy,aonigotamposadzili,żebypoudawać.
Schodzącposchodach,Krukpomyślał,żecośmusiało
siędziaćniepomyśliBartoszaKani.
Stającnaparkinguprzedbudynkiemiotwierając