Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
rozdziałIII
Stellaotworzyładrzwiobitezobustronczarnąpołyskującąskórą
iweszładoniewielkiego,alenowocześnieigustownieurządzonego
gabinetu.Okrągłeoknozkolorowymiwitrażamiwpuszczałodośrodka
światło,rzucającbarwnerefleksynamarmurowąposadzkę.Podjedną
ześcianstałodesignerskiebiurkozdługimblatem,zaktórym
wwysokimobrotowymfotelusiedziałdobrzezbudowanymężczyzna.
Jegociemnewłosy,ustawionenażel,sterczałynabacznośćjak
żołnierzepodczasmusztry.Wydawałosię,żesątakdoskonale
ułożone,żeżadenniedrgnienawetpodczasnajwiększejwichury.
–Sorkizaspóźnienie–rzuciłaodprogu,wcaleniezrażonagroźną
minąmężczyzny,którynajejwidokpodniósłgłowęznadlaptopa.
–Ostatnioczęstocisiętozdarza–zauważyłzprzekąsem.–Przecież
wiesz,jaktegonielubię.
–Comamporadzićnato,żeotejporzeulicesązakorkowane?
–Wzruszyłaramionami.–Pretensjeotomożnamiećtylkodopani
prezydent,niedomnie.
–Gdybyśwyszławcześniej,byłabyśnaczas.
–Wcześniejtojamiałaminneobowiązki.–Zaśmiałasię.
Czującsięzupełnieswobodnie,usiadłanaskórzanejkanapie,
dobranejkolorystyczniedowystrojuwnętrza,wktórymdominowała
czerńzłamanaczerwonymiakcentamidekoracji,takimijak
abstrakcyjniewyglądającyspiralnyżyrandol,blatbiurka,poduszki
wyściełającesiedzenianarożnikazajmującegoszerokośćcałejściany,
atakżefotelszefa.
–Twoimnajważniejszymobowiązkiemjeststawiaćsięumnie
punktualnie.Jeślikażęciprzyjśćodanejgodzinie,powinnaś
totraktowaćjakorozkaz.
–Imiałamwyrzucićnajlepszegoklientazadrzwi?–Popatrzyła
naniegozoburzeniem.–Tobyłtwójkumpel,Olgierd.
–Aaa…–Wyraźniesięuspokoił.–Trzebabyłotakmówićodrazu.
–Przecieżmówię.–Ponowniewzruszyłaramionami.–Nodobra,
przejdźmydokonkretów.Ponoćjesteśbardzozajęty.Niechcę
zajmowaćcizbytdużoczasu.
Mężczyznaotworzyłszufladębiurkaiwyjąłzniejstrunowy
woreczekzdokumentami,poczympodniósłsięzfotela.Widaćbyło,
żejeststałymbywalcemsiłowni,gdyżjegosylwetkawyglądała
naumiejętniewyrzeźbionąseriąwyczerpującychćwiczeń.Czarna