Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Prolog
SklepGS,KoloniaGórna,1982
Kolejnyponurydzień,któregoniepowinnosię
pamiętać,stwierdziła,wyglądającprzezoknoprzed
zamknięciemkraty.Ponowniezerknęłanazegar.Jak
tenczassięwlecze.Zdążyłaprzetrzećladę,aminęła
zaledwieminuta.Zadziesięćszósta,czylitaknaprawdę
zapiętnaście.Zegarsięzawszespieszył.Uporałasię
zkraiobrzuciławzrokiempomieszczenie.
Pustawitrynaznabiałem.Wyczyszczonatak
dokładnie,żeniebyłonawetwidaćpyłku.Napółkach
teżniewielestało.Żebynieświeciłypustkami,starała
sięstawiaćnanichtrochętowarów,którymiitaknikt
sięzbytnionieinteresował.Najednejsłonepaluszki,
nadrugiejbateriapastBHPdoczyszczeniarąk.Octu
zaledwietrzybutelki.Totrochędziwne,boinnimówią,
żewmieściemożnadostaćtylkoocetimusztardę.No,
musztardajest.Sarepska.Samanajbardziejlubiła.
Nanajwyższejpółcebutelkiznapisem:„whisky”.
Dyrektorszkołypowiedziałjej,żetoalkohol.Byłjednak
takdrogi,żenikogowewsinieinteresował.Pocojej
toprzywieźli?Zaopatrzeniowiecwzruszyłramionami.
Zgodniezrozdzielnikiem”.Akiedybędzieser
iwędliny?Roześmiałsiętylko,wyraźnieubawionyjej
uwagą.„Panikierowniczko,akiedysięwybierzemy
naKsiężyc?”
Takiwesołekzniego.Niezbytwprawdzie
rozgarnięty,aleporządnyczłowiek.Przedświętami
wcisłjejkilkakilogramówpomarańczykubańskich.
Rozważyłajedokładnienazapleczu.Ipodzieliławedług
własnegouznania.Dlaksiędza,stysa,partyjniaka,
cowprawdziemieszkałwKoloniiDolnej,alestale
zajeżdżałdojejsklepu,dlapediatryzprzychodni.Dla
Gabrysizatrzymałapółkilo.Wycisnęłaznichsok,ale
niewielegowyszło.Małejitakniezasmakował.
Krzywiłasięjakpocytrynieiplułanimpokuchni.
Niełatwobyłonakarmić,oj,niełatwo.Żeteżsięjej
trafiłatakakruszyna,niejadek.