Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
***
Przyjechałanastudia,jaksamamówiła,zwiochy,izakochałasię
wnowymżyciu.Dostałasięnatęuczelnię,naktórąchciała,niemiała
żadnychproblemówznauką,łatwoprzyswajaławiedzę.Jejwyglądteż
pomagał.Nawetprofesorkipatrzyłynaniąłaskawszymokiem,
bomiaławsobiecośulotnego.JejprzyjaciółkaTereskalubiłajej
dokuczać,mówiąc:
–Nopopatrz,popatrz,amówią,żezładnejmiskisięnienajesz,
atukażdy,gdytylkonaciebiespojrzy,wyglądajaknajedzonykocur.
–Teśka,głodnychkarmię,czylidobryzemnieczłowiektak
wsumie.
Kochałysięjaksiostry.Jednazadrugąoddałabynerkę,akoleżanka
niemiaławsobiecieniazazdrościoboskąKarolę.
Chodziłynawszystkieimprezy,bonawszystkiebyłyzapraszane.
Nawernisaże,wystawy,koncerty.UrokKarolinypotrafiłzdziałać
cuda,najczęściejniepłaciłyzawejściówki.Miaławieluchłopców,
czasemnawetkilkunaraz.Odprowadzalijądoakademikaicielęcym
wzrokiemwodzilizajejznikającąwholupostacią.Czułażyciekażdą
komórkąswojegociała.Ipojawiłsięon…
Studentinformatyki,był…inny.Jakietogłupiesądzić,żejakinny,
tonapewnolepszyczyciekawszy…aletakpomyślała.Widywała
gowbarze,zawszecośczytał.Miałwsobiejakąśnieporadność,coś,
coprzyciągałojakmagnes.Karolinazapragnęłagozdobyć.Któregoś
dniazwyczajniedosiadłasięizagadała.Wyglądałnaobojętnego,
ategosięniespodziewała.Dotychczaschłopcyniemalślinilisięwjej
towarzystwie,aonwyglądałjakktoś,komusięwłaśnieprzerwałocoś
bardzoważnego.ToniezraziłoKaroliny,atylkozaostrzyłojejapetyt.
Zaczęłarozmyślaćotymmężczyźnie,ubieraćsięwpodobnymstylu,
chodzićwmiejsca,wktórychczęstobywał,aprzykażdymtakim
spotkaniupróbowałazamienićznimkilkasłów.Itostwierdzeniebyło
bardzodosłowne,bopierwszerozmowybyłybardzozdawkowe.
–Cześć,Pawle,ładnydziśdzień,prawda?
–Prawda–odpowiadał,ajegooczymogływtedyzdradzaćzarówno
zainteresowanie,jakizupełnyjegobrak.
–Jadłeśjużtenaleśnikizserem?
–Jadłem.
–Byłeśostatniowkinie?
–Nie.
–Lubiszwiosnę?