Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
„Janiemamrzęsistka!”–rozbrzmiewałojejwgłowie.Cośwtym
zdaniubyłonietak…Gdybystwierdziła:„Współczujęci,paskudna
przypadłość.Robertmusiałciętymzarazić”,byłobytozrozumiałe.Ale
Monikatakniepowiedziała.Iskąd,docholery,miałabymieć
rzęsistka,skorooddwóchlat,odkądrozwiodłasięzmężem,jest
sama?Niewspominała,żesięzkimśspotyka.Boprzecieżrzęsistkiem
niemożnasięzarazićpodczaszakupówwsklepieczypodającrękę.
Dotegotrzebaseksu.Naturalniezkimś,ktomatocholerstwo!
AnaraziezłapaligoIwonaiRobert!
Towtedyjąoświeciło.Jakbydostaławtwarz!Przypomniałasobie
spojrzenieMonikiiniewypowiedzianesłowa,ukrytezacynicznym
uśmiechem:„Jarzęsistkaniemam,choćteżsypiamzRobertem.
Totymiałaśpecha!”.
Nawetniepotrafiłapłakać.Miaławrażenie,żeoglądatanią
brazylijskątelenowelę,wktórejkażdysypiazkażdymiogłasza,
żetymrazemtonapewnomiłośćjegożycia.
Iwonawpatrywałasięwkuchennyzegar,wiszącynaddrzwiami.
15:00,15:30,16:00…ZarazusłyszypospiesznekrokiRoberta,
przekręcaniekluczawzamku,szuraniebutami.Iwreszcietensam
tekstcokażdegodnia.
–Kochanie,wróciłem!Conaobiad?
Rzeczywiście,pochwiliusłyszałaRoberta.Stanąłwdrzwiach
zeswoimzwyczajnymuśmiechemkochającegomężaiojca.Zawsze
podchodziładoniego,całowaławpoliczekirozkładająctalerze,
wypytywałaopracę.Tymrazembyłoinaczej.
–Cośsięstało?–stanąłzaskoczony.
Niemusiałaodpowiadać.Wystarczyłospojrzećnajejminę.Niebyło
naniejbólu,tylkoogromnyzawódirozczarowanie.
–Jakdługototrwa?–spytałacicho.
Spuściłgłowę.Naturalniewiedział,ocopyta.Samzastanawiałsię,
dlaczegociąglemilczał.Ciekawe,ktodoniósłIwonie?Nieważne,sam
powinienjąpoinformować.„Kochanie,muszęcicośpowiedzieć”
–zbytbanalnie.„Iwonko,nastąpiłypewnezmiany”–równie
idiotycznie.Żonanieułatwiałasprawy,patrzącnaniegowzrokiem
pełnympogardyiogromnegożalu.Nie,chybaniemaochotynicjej
dzisiajtłumaczyć.Sammusipowszystkimochłonąćipomyśleć
codalej.
–Spakujęsię–rzucił,wychodzączkuchni.
Kwadranspóźniejwyszedłzmieszkania.Zerknęłaprzezokno.Nie
opuściłbudynku,więcnapewnozatrzymałsięnaparterze,uMoniki.