Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Wporządku.Acozprzyjęciem?
–Teżwdomu.–Maryellenmiałanadzieję,żenie
stawiaJonowizbytwysokichwymagań.–Przecieżnie
zjawisięcałytłumgości,tylkorodzinaigarstka
przyjaciół.Wystarczy,żepodamytortiszampana.
Ajeślipogodadopisze,możemynawetwziąćślub
nadworze.–Bujnerododendronyorazazaliewłaśnie
zaczęłykwitnąćiokolicadomuwyglądałaprzepięknie.
–Copowiesznatrochęzakąsek?Mógłbym
jeprzygotowaćdzieńlubdwawcześniej.
–Jon
–Mójprzyjacielbędzierobiłzdjęcia,aleciebiesam
sfotografuję.–Corazbardziejekscytowałsię
perspektywąślubuiwesela.
Maryellenzrobiłosięjeszczecieplejnasercu.
–Zdołamytowszystkozorganizowaćwdwatygodnie?
–Oczywiście.Jeszczejakieśpytania?–dodałnawidok
jejradosnegouśmiechu.–Cotakiego?–spytałnieco
podejrzliwie,bowyczułjejniepewność.
–Listagości
–Ileosób?
–Niechodzioilość.Oczywiściezaproszęmojąmamę,
siostręikilkaprzyjaciółek,alechciałabymdodać
jeszczedwieosoby,leczniewiem,czysięzgodzisz.
–Wiesz,żeprawieniczegocinieodmówię.–Jon
pocałowałjejskroń.–Kogomasznamyśli?
–Twojegoojcaimacochę.–PrzytuliłasiędoJona,aby
niewidziećjegotwarzy,gdyusłyszyjejprośbę.Dopiero
niedawnowyznał,żerodzicejegokosztemochronili
młodszegosyna.Podczasrozprawysądowejzłożyli
kłamliwezeznaniaobciążająceJona,dlategoskazano