Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gozahandelnarkotykami.Jonspędziłwwięzieniu
siedemlat,aodczasuotrzymaniawyrokujużnigdynie
rozmawiałanizojcem,anizjegożoną.
–Nie.–WypuściłMaryellenzuścisku.–Onijużnie
należądomojegożycia.Samizemniezrezygnowalii
–Majątylkociebie.–MłodszybratJonazmarł
tragicznie.Maryellenpodejrzewała,żerodziceJona
żałujątego,cozrobili.Napewnojużdawnozrozumieli,
żepowinnibylizmusićmłodszegosynadoponiesienia
karyzapopełnioneprzestępstwo,zamiastwrabiać
Jona.
–Nigdywięcejniebędziemyporuszaćtegotematu,
zrozumiałaś?–Takmocnozacisnąłdłonienajej
ramionach,żeażjązabolało.–MamtylkoKatieiciebie
–oznajmiłgniewnieizarazjąpuścił.–Jesteściemoją
jedynąrodziną.
Chciałazaoponować,ponieważpragnęłapomóc
munaprawićstosunkizojcemimacochą,leczJon
jeszczeniebyłnatogotowy.Szkoda,boprzecież
ciludzieniedawnozostalidziadkami.Gdybypoznali
malutkąwnuczkę,mogłobytozapoczątkowaćnowy,
lepszyetapdlacałejrodziny.Maryellenwiedziała
jednak,żeniepowinnamieszaćsięwskomplikowane
familijnesprawy,zwłaszczażeJontakostro
zaprotestował.
–Acozpodróżąpoślubną?–spytał.–Wybierzemysię
gdzieśchociażnadzieńlubdwa?
–Naprawdętegochcesz?–Ostatniobyłatakbardzo
zajętapakowaniemiplanowaniemślubu,żenawetnie
pomyślałaożadnymwyjeździe.
–Jasne!