Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przekonania.
–WysokiSądzie.–Sharonzrobiładwakrokiwstronę
biurka.–Proszęspojrzećnaoskarżonych.KogoWysoki
Sądwidzi?
–PannoCastor–Sędziarzuciłokiemnalistę
przewinień.–Widzęoskarżonychozorganizowanie
nielegalnegozgromadzenia,oodmowęrozejściasię
oraz
–Tak,WysokiSądzie,leczmoikliencipragnęliwten
sposóbuświadomićwszystkimcośważnego.Niemogli
tegozrobićwinnysposób.Oskarżeniuważają,
żewCedarCovetrzebaotworzyćklinikę,zczymzresztą
całkowiciesięzgadzam.
–Powinnibylinajpierwporozmawiaćzczłonkami
radymiejskiej.
–Próbowaliśmy,WysokiSądzie!–beznamysłu
wypaliłaCharlotte.–PanRhodesijawzięliśmyudział
wkilkuzebraniachrady,aleniczegonieosiągnęliśmy
–kontynuowała,zdumionaswojąodwagą.–Zdaniem
burmistrzaBensonaCedarCoveniestaćnaplacówkę
służbyzdrowia,chociażjestona
–Niebędziemywtymmiejscudyskutowaćopotrzebie
otwarciaporadni–skarciłCharlottesędzia.
–Tak,WysokiSądzie–mruknęłapotulnie,aBen
uśmiechemdodałjejotuchy.
Następniezabrałgłosprokurator,którynajwyraźniej
niemiałzamiaruposłaćichzakratki.Pokrótcestreścił
przebiegzajściaiwróciłnaswojemiejsce.Sharon
Castorspróbowałaznówzabraćgłos,leczsędzia
Robsonostrzegawczouniósłdłoń.
–Proszęsięniewysilać,pannoCastor.Jużpodjąłem