Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tusiopchnąłdrzwiizolatki.Leżącynałóżkumężczyznaotworzyłoczyiztrudem
obróciłgłowęwstronęwchodzących.Wjegooczachzamigotałstrach.Chrapliwie
wciągnąłpowietrzeiniewyraźniewymamrotał:
–Wybacz…
Mikrybezsłowapodsunąłkrzesłoiusiadłobokłóżka.Wyciągnąłzzaparkanudużą
złotąpapierośnicęiwyjąłdulca.Tusiekpodałmuogień.
Władeczekprzezchwilęzaciągałsięaromatycznymdymem,patrzącwokno.
–Wiesztychłopaku,dlaczegożyjesz?–spytał.
Nieczekającnaodpowiedź,ciągnął:
–Pojmujesz,cosięstało,żeWrześniecięnieukatrupiły,tymaływszawygnojku?
Niewywalajtakślepiów,bocizostanieibędzieszjakżabanaErdalu!
Zaciągnąłsiępapierosemikontynuował:
–Żyjesz,bokochamswojąsiostrę.Obiecałemjej,żebędędlaciebiełagodny.
ZapamiętajjednakWalerian,jaktylkodojdzieszdosiebie,wyrywajzWarsiawyjak
najdalej!Domieszkanianiewrócisz.Tamjużinnylokator.Twojastaramatujakąś
rodzinę.Tampowypiscesięzatrzymacie.Jaktylkobędziesznachodzie,pójdzieszdo
matki,pożegnaszjąinigdyniewrócisz.Zrozumiałeś?
Walerekztrudemskinąłgłowąiwycharczał:
–Rozumiem.
Mikrywstałiruszyłwstronęwyjścia.Zatrzymałsięprzydrzwiach.Pstryknąłw
daszekdęciaka,salutującwkierunkuswojegosiostrzeńca.
–PraszczajWalerek–powiedział,poczymodwróciłsięiwyszedł.
Tusieknachyliłsięnadposłaniemisyknął:
–Obyśmiwięcejwdrogęniewszedł.Niebędęwtedytakimiły.Żegnajfrajer.
Szybkimruchemzłapałleżącegozaobandażowanądłońizcałejsiłyścisnął.
Chrupnęłypołamanewcześniejpalce.Krewzkikutazabarwiłanaczerwonobandaże.
Walerianzemdlał.
–Madame,gabinetdlatrzechspragnionychgentlemanów!–zaordynował
Rodenko.
Sadkowskarozpłynęłasięwuśmiechu.
–Wszystkoprzygotowane,panowiebędązadowoleni.Nasycicieciałaizmysły…
Ledwierozsiedliśmysięwmiękkich,wyściełanychbordowympluszemfotelach,do
buduaruweszłydziewczęta,niosąctacezprzystawkamiorazoszronionekarafki
wódki.
Sercezabiłomiszybciej–Sabina!
Stawiającprzedemnąkarafkę,uśmiechnęłasiędelikatnieimrugnęłaokiem.
Zaszumiałomiwgłowie,jakpowypiciuszklankiwódki.
–Leon–powiedziałemzmienionymgłosem–zadzwońnamadame.Jeślimożna
wziąłbymprywatnygabinet.
RodenkoiTabakieraspojrzeliposobie.
–Niepasujecinaszetowarzystwo?–spytałzprzekornymuśmiechemLeon.
–Sambędzieszsiedział?Nielepiejzprzyjaciółmi?–zarechotałoficer.
–Dośćmamchlania–mruknąłem.–Bawciesiębezemnie.
Gregoruśmiechnąłsięradośnie.