Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
NastępnymrazemproszęstanąćwkolejcedlaVIP-ów.
WitamywKoreiiżyczymymiłegopobytu.
Zaskoczonajegozachowaniemschowałampaszport
dotorebkiiprzeszłamprzezbramkę,starającsięzasiebie
nieoglądać.Bałamsię,żewkażdejchwilimożezmienić
zdanie.
Kierującsięznakami,udałamsięwstronęwyjścia,
gdziemiałaczekaćnamnieNiki.Przezwielkieszklane
drzwiwyjrzałamnazewnątrzidopieroterazzauważyłam,
żezacząłpadaćdeszcz,alenietakizwykłydeszcz,tylko
wielkaulewa.Byłczerwiec,czyliśrodekpory
monsunowej.Czytałam,żewtedyjestgorąco,alerównież
wilgotno,aprzytymcałyczasleje.
Rozejrzałamsiędookoła,bobyłampewna,
żeprzyjaciółkabędzieczekałanamniewśrodkuinagle
dostrzegłam.Trzymaławrękuogromnybaner,ana
nimnapisanebyłowielkimiliterami:POWITAJCIESANĘ!
TBTCZEKANASANĘ!SANASZUKACHŁOPAKA!
Jakbytegobyłomało,nasamymdoledopisałamój
numertelefonu.
Przeklinającpodnosem,podeszłamdoniej,zabrałam
odniejbaneripodarłamgo.
Powaliłocię!?syknęłam.
Nikirzuciłamisięnaszyjęizaczęłapiszczeć,zwracając
uwagęmijającychnasludzi.
Oj!Nieprzesadzaj,napisałamtopoangielsku,nikt
pewnieniezrozumiał.
Głupiajesteś,podałaśtammójnumertelefonu,aco
będzie,jakktośgospisał?
Jejtwarzrozświetliłuśmiech.Nikibyławmoimwieku
iczasamiludziebralinaszabliźniaczki.Obiemiałyśmy
długieczarnewłosy,byłyśmypodobnejpostury
inosiłyśmyprawietakiesameciuchy.
Nieprzejmujsię.Nauczyszsię,żewKoreiludzienie
zwracająuwaginatakierzeczy.Jestempewna,żenikt
nawetniezauważył,żetustałam,apodrugie,twój
amerykańskinumerniebędzietudziałał,mówiłamci.
Załatwiłaśsobiezwytwórniąwszystkoprzedwyjazdem?