Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
#4
itakjuzniezyjesz.com
Zajęcietejniewielkiejprzestrzeniniepowinnosprawić
takiegokurewskiegoproblemu,jednakpiszęikasuję
przezkolejnepółgodziny,ciągleznaczącoprzekraczając
dopuszczalnylimit.Tego,comniespotkałowżyciu,
wystarczyłobynaobdzieleniekilkurodzin,ajajestem
sam.Zresztą,niktprzyzdrowychzmysłachnieuwierzyłby
wto,cousiłujęnapisać,plączącsięmiędzywylewaniem
żaluioskarżeniami.Zaczynamkolejnyraz,streszczając
siędonajniezbędniejszychszczegółów.
Dziadkowieodeszlicichowciągujednegotygodnia.
Tobyłoprawieroktemu.Starość,serceorzeklilekarze.
Tobyłotakie…niespodziewane.Mamapoślizgnęłasię
namokrejtrawierównedziesięćmiesięcytemu,
uderzającskroniąwkamienneogrodzenie.Mówiła,żenic
jejniejest,nieuderzyłasięmocno.Kiedystraciła
przytomnośćitrafiładoszpitalazobrzękiemmózgu,
odrazuwiedzieliśmy,jaktosięskończy.Zmarłakilkadni
później,nieodzyskałaprzytomności.Ojciecnigdynie
pogodziłsięzestratą.Zacząłpićdoupadłego,wkońcu
powiesiłsięwichsypialni.Kiedygoznalazłem,jużnie
żył.Niewiem,jaktozrobił,niebyłokrzesła,stołu,nic,
naczymmógłbystanąć.Zarazpotymbankprzejąłich
dom,bomieliolbrzymiąhipotekę.Szkoda,żemi,
jedynakowi,otymniepowiedzieli.Kosztypogrzebu
ispłaceniedługów,któreojcieczaciągnąłpośmierci
mamy,pochłonęływiększośćmoichoszczędności.Byłem
jużwtedyprawiezupełniesam,bonajbliższyprzyjaciel
odwróciłsięplecami,kiedyzaręczyłemsięzkobietą,
którejteżchciał,pociągajączasobącałągrupęnaszych