Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Bardzomnietostresowało.Posiadanieksiążek
izeszytubabciniestetyniebyłorównoważne
zezdolnościamimądrejbaby.Niemiałamdoświadczenia
wsuszeniuziół,wtworzeniusyropówczynalewek.
Wiedzateoretycznawżadnymrazieniedawała
mipodstaw,bysądzić,żeporadzęsobiezpraktyką.
–Ojej,toniedobrze!
NapyzatejbuziMirosławypojawiłosięszczere
zatroskanie.Odrzuciłanaplecydługi,bardzogruby
warkoczwkolorzesłomyipostukałasiępalcem
wzadartynosek.
–Wieszco?Tomożejaciępodszkolę
–zaproponowała.–Albochociażprzekażękilkarad,które
dostałamodtwojejbabci.
Poczułam,jakmojatwarzrozciągasięwuśmiechu.
–Byłobyświetnie!Napewnoprzydamisiępomoc.
–Przynajmniejmaszświetniezaopatrzonąpraktykę
–zauważyła.–Niemusiszsięprzezkilkanajbliższychlat
nawetzabieraćzaprodukcjęleków.
–Ztymakuratjestproblem.
Wyjaśniłamjejpokrótce,wjakimstanieznalazłam
chatęRadomiły.Dziewczębyłoprzerażone
zuchwalstwemzłodziei.Wbłękitnychoczachpojawiłosię
przerażenieismutek,arzęsyzalśniłyodłez.
Niespodziewałamsię,żemożnareagowaćtak
emocjonalnie.Bogowie,jakonasobieradziwżyciu,skoro
płaczezpowoduwydarzeń,którenawetbezpośredniojej
niedotyczą?
–Totragedia!–jęknęła.