Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dyżurne,zebraćiodłożyćksiążki!
Czterywysokiedziewczynkipodniosłysięodstołów,zebrałyksiążkiiodłożyłyje.Panna
Millerznowuwygłosiłasłowakomendy:
Dyżurne,przynieścietacezkolacją!
Wysokiedziewczynkiwyszłyiwróciłyzaraz,niosąckażdatacęzustawionyminanich
porcjamiczegoś(niemogłamnarazierozpoznać,cotojest),dzbankiemigarnuszkiem.Porcje
rozdawaływokoło;ktochciał,brałłykwody;garnuszekbyłwspólnydlawszystkich.Gdykolej
przyszłanamnie,napiłamsię,bomiałampragnienie,alenietknęłamjedzenia;podniecenie
izmęczeniepodróżązagłuszyływemnieapetyt;terazjednakzobaczyłam,żebyłtojakiś
cienkiowsianyplacek,podzielonynakawałki.
PoskończonejwieczerzypannaMillerodczytałamodlitwyiklasywyszłyrzędem,parami
nagórę.Wyczerpanadoszczętnieledwiezauważyłam,jakwyglądasypialnia,spostrzegłam
tylko,żepodobniejakpokójszkolnybyłabardzodługa.Tejnocymiałamdzielićłóżkozpanną
Miller;onamipomogłarozebraćsię;leżącjużpopatrzyłamnadługierzędyłóżek,wktórych
szybkoukładałysiędziewczęta,wkażdympodwie.Wdziesięćminutpotemzgaszonojedyną
świecę,ajawśródmilczeniaizupełnejciemnościzasnęłam.
Nocminęłaszybko;zanadtobyłamzmęczona,ażebyśnić.Razsiętylkoobudziłam,słysząc,
jakwiatrszalejewściekłymipodmuchamiideszczlejestrumieniem,poczułamteż,żepanna
Millerzajęłamiejsceprzymnie.Gdyznówotworzyłamoczy,dzwoniłgłośnydzwonek;
dziewczętawstawałyiubierałysię;dzieńjeszczenieświtał;jednaczydwieświeczkipaliłysię
wpokoju.Ijaniechętniewstałam,gdyżokropniebyłozimno;trzęsącsięcała,ubrałamsięjak
mogłamiumyłam,gdysiędoczekałamwolnejmiednicy,conastąpiłonieprędko,gdyżjedna
miednicawypadałanasześćdziewcząt.Miednicebyłyustawionepośrodkusypialni.
Znowuodezwałsiędzwonekiwszystkieustawiłysięrzędem,parami,iwtymporządku
zeszłyzeschodówiweszłydozimnego,słabooświetlonegoszkolnegopokoju.Tutajpanna
Millerodczytałamodlitwy,poczymzawołała:
Uformowaćsięwklasy!
Wielkigwarzapanowałnakilkaminut.PannaMillerkilkakrotniewołała:„Cicho!”,„Utrzymać
porządek!”.Gdysięuciszyło,zobaczyłam,żedziewczynkiustawiłysiępółkolemprzyczterech
stołach.Wszystkietrzymaływrękuksiążki,awielkaksiążkapodobnadoBibliileżała
nakażdymstoleprzedpustymkrzesłem.Nastąpiłoterazkilkasekundpauzy,wypełnionej
szmerempółgłośnychszeptówdziewcząt.PannaMillerprzechodziłaodklasydoklasy
iuciszałatenieokreśloneodgłosy.
Zdalekaodezwałsiędzwonek;natychmiastweszłytrzynauczycielki,zktórychkażdazajęła
miejsceprzystole;czwartekrzesłozajęłapannaMiller.Krzesłotostałonajbliżejdrzwiidokoła
niegozgromadziłysięnajmniejszedzieci;dotegonajniższegooddziałuzaliczonomnie
iumieszczononakońcu.
Zaczęłasięterazpraca.
Powtarzanokolektędnia,następnieprzepowiadanopewnetekstyPismaśw.,poczym
nastąpiłodłuższeodczytywanierozdziałówzBiblii,awszystkototrwałogodzinę.Gdyzajęcie
toukończono,jużidzieńpełnynastał.Niezmordowanydzwonekodezwałsięporazczwarty.
Dziewczętaustawiłysięklasamiipomaszerowałydoinnegopokojunaśniadanie.Jakże
mnieucieszyłanadzieja,żedostanęcośdozjedzenia!Słabomisięrobiłozczczości,takmało
przecieżjadłampoprzedniegodnia.
Refektarzbyłwielki,niskiiposępny:nadwóchdługichstołachdymiłymiseczkiczegoś
gorącego,cojednak,kumemuniemiłemuzdziwieniu,wydawałowońwcaleniezachęcającą.
Zauważyłamogólneobjawyniezadowolenia,gdywońpotrawyuderzyławnosydziewcząt;
odpierwszychparprocesjidziewczynekznajstarszejklasypobiegłyszeptemsłowa:
Obrzydliwość!Owsiankaznowuprzypalona!
Cicho!wykrzyknąłjakiśgłos;niegłospannyMiller,leczjednejzwyższychnauczycielek,
małej,ciemnejosoby,eleganckoubranej,aleniecosurowegowyglądu,którazajęłamiejsce
naczelejednegostołu,podczasgdyprzydrugimprezydowałapełniejszaiprzystojniejsza
osoba.Napróżnorozglądałamsięzatą,którązobaczyłamwczorajwieczorem,niebyłojejtu.
PannaMillersiedziałanakońcustołu,przyktórymijasiedziałam,anaprzeciwniejdziwna,
zcudzoziemskawyglądającastarszadama,nauczycielkaFrancuzka,jaksiępóźniej
dowiedziałam.
Zmówionodługąmodlitwęiodśpiewanohymn,następniesłużącaprzyniosłaherbatędla
nauczycielekizaczęłosięśniadanie.
Zgłodniałaijużwtejchwilibardzoosłabionapochłonęłamłyżkęczydwieswejporcji,nie