Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mieszkania.Tym,cosięrzucałowoczy,byłykwiaty.
Białeróżestałynastole,nakomodzie,nawetwłazience.
–Pięknemieszkanko.Wciążsięzastanawiam,skąd
wzięłaśnatowszystkopieniądze–powiedziała
zakonnica.
–Miałamtrochęrodzinnychklejnotów…
–Tak,tak,mówiłaśmi,Marianno.Iprzytymzostańmy
–powiedziałasiostraLudwika,zerkającnacenny
pierścioneklśniącynapalcudziewczyny.
Młodakobietanachwilęzamilkła,wbijającwzrok
wszkatułkęzmacicyperłowejstojącąnakomodzie.
Wciążniemogłasięprzyzwyczaićdonowejtożsamości.
JużniebyłaZuzą,tylkoMarianną,MariannąWalewską.
Musiałateżnauczyćsięnowejdatyurodzenia,byłateraz
dwalatastarszaniżwrzeczywistości.Niemiałarodziny,
byłasamotnajakprawdziwaMarianna.Dziwne,żetaka
młodadziewczynabyłasamanatymświecie,niemiała
nawetdomu,trafiładoprzytułkuitamumarła.Amoże
miałarodzinę,tylkozjakiegośpowodusiędotegonie
przyznawała?Jeślitakbyło,tonajwyraźniejmiałyzesobą
cośwspólnego.
–Proszęsięrozgościć,zaparzęherbatę–powiedziała
dozakonnicyiwyszładokuchni.
–Dobrze,dziecino.Posiedzęsobiechętniewtym
wygodnymfotelu.Wklasztorzemamytakietwarde
krzesła.
Dziewczynazajęłasięherbatą,ukroiłaciastaiwróciła
dopokoju.SiostraLudwikaspałasłodko,wtulona
wwygodnyfotel.Mariannachwilęjejsięprzyglądała.