Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdziałtrzeci
Podróżwyglądatak…Jedziemyzjednegomiasteczka
dodrugiego,kilkaprzystanków,kilkamyśliostacjiijuż
jejniema.Czasemdojeżdżamydowiększegomiasta.
Davenport.Rockford.Chicago.Wtedyzaczynasię
kotłowanina.Ludziełapiąswojerzeczywwariackim
pośpiechu,patrząnaipodsiedzenia,doschowkównad
głowami,nawetwzdłużprzejść.Musząsięupewnić.Ale
taknaprawdęzabierająbzdety,bezktórychbysię
obyli.Ważnejestmożeprawojazdyikilkadolców.
Abluza,magazynplotkarski„Us”ichrupkiCheetos?
Pocokomu?Ludziomwydajesię,żemusząjemieć,ale
wgruncierzeczysąniepotrzebne.Niewartoich
zabierać.
GdypociągwjeżdżanadworzecwChicago,kelner
zdążyłjużujawnićswojezamiary.Chciałbyzjeśćlunch.
WChicago.Zemną.Zaproponowałpizzę
pochicagowsku,zdodatkamizapiekanymiwcieście,
alejestempewna,żejegopropozycjadotyczyłaczegoś
innego.
Jestemdlaniegoduuużozamłoda,aletojakośnigdy
facetówniepowstrzymuje.Gdytylkourosnącicycki,
naglekażdyTom,DickczyCletus[7]łypienaciebie
łakomieiraz-dwamusiszwymyślaćwykręty,żebyjakiś
zaślinionyobłąkaniecniedopadłcięiniesprowadził
nazłądrogę.
PS:Mamszesnaścielat.Facet,którypracuje
naetacieiktóremurobiąsiępierwszekurzełapki,nie
powinienzapraszaćmnienapizzę.
OczywiścieaniGabriel,anitensłodkiAlex,kasjer