Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iprzynosićśniadaniadołóżka.Tozupełnieniewmoim
stylu,alewcaleniedlatego,żebymtegoniechciał.
Poprostunigdynietrafiłemnadziewczynę,którabyłaby
dlamniejakimśwyzwaniemisprawiła,żemusiałbymsię
dlaniejtrochępostarać.Te,któredotejporyprzewinęły
sięprzezmojełóżko,byłytakłatwe,nudne
iprzewidywalne,żeczasamisamsięsobiedziwiłem,
żewogólejedosiebieprzyprowadzałem.
Drapiącsięnerwowowtyłgłowy,ruszamwstronę
łóżka,alepostanawiamzatrzymaćsięnakilkakroków
przednim,abyzachowaćpomiędzymnąidziewczyną
bezpiecznąodległość.Czujęsiętrochęjakdupek,
bonawetniepamiętamjejimieniainiebardzowiem,jak
zacząćrozmowę.Nielubięzwracaćsiędoludzi
bezosobowo,alezdoświadczeniawiem,żedziewczyny
bardzowyczulonenapunkcieswoichimioniczasami
wystarczyprzekręcićtylkojednąliterę,żebydostać
siarczystegoliściaprostowtwarz.Wolęwięcnie
ryzykować,główniedlatego,żebyniedawaćmojej
makijażystcepowodówdogłupichżartów.
Odkładambieliznędziewczynynałóżko,podczaskiedy
onajużoddobrychkilkuminutprzyglądamisięspod
swoichrozmazanychpowiek.Pewnieniemanawet
pojęcia,żeteresztkimakijażu,którejakimścudemwciąż
manatwarzy,spływająterazdwiemadługimistrugami
wzdłużjejwychudzonych,bladychpoliczków.
Boże,cozaupiornywidok.
Zatrzymujęwzroknajejoczach.Sprawiająwrażenie,
jakbybyłysiłąwciśniętewdwieczarneplamyutworzone
zresztektuszudorzęs,przezcowydająsięnienaturalnie