Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dziewczynawodpowiedzichwytawdłońrógkołdry
imocnozaciskananimpalce,coutwierdzamnietylko
wprzekonaniu,żemiałanadziejęnacoświęcej.
Rozumiemszepczetakcicho,żeledwiesłyszę.
Ajakmamzamknąćdrzwi?pyta,błądzącwzrokiem
pozmiętejpościeli.
Jezu,chybaniemyśli,żedamjejswojeklucze?
Wystarczy,żezatrzaśnieszjeodzewnątrz
wyjaśniam.Tosystempodobnydotego,zktórego
korzystasięwhotelachdodajęiszybkoodwracamsię
napięcie,żebyuniknąćkonfrontacji.Dziękizawczoraj
rzucamjeszcze,kiedydocieramjużdoprzedpokoju,
anastępnieściągamzwieszakaczarną,skórzanąkurtkę
iprzerzucamsobieprzezramię,apotemczymprędzej
wybiegamzadrzwi.
Zaplecamisłyszęjeszcze,jakdziewczyna
zesmutkiempowtarzafrazę,któradopierowjejustach
nabierapewnejdwuznaczności:„Jakwhotelach…”
Okej,przyznaję,zabrzmiałotrochęsłabo,alepomimo
wszystkoniemamsobienicdozarzucenia.Odpoczątku
grałemwotwartekarty.Niczegojejnieobiecywałemani
niesugerowałem,żechcęczegoświęcej.Pozatym
ztego,copamiętam,choćakuratobrazypoprzedniej
nocyniewmojejgłowiezbytwyraźne,toprzyjechała
tuzwłasnejwoli.Byćmożeniepowiedziałemtego
wprost,alezmojejstronysprawaodpoczątkubyłajasna.
Wychodzącnakorytarz,odczuwamjednakwielkąulgę,
żeniezręcznąrozmowęoporankumamjużzasobą
imogęwreszciewspokojuskupićsięnaobowiązkach.